Beskid Śląski
Jak dojechać z Čadcy do Bielska-Białej
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Ostatnio często mi się zdarza jechać tą drogą i bardzo ją polecam: z Čadcy przez Skalite, do przejścia w Zwardoniu. Przejazd do Bielska zajmuje pewnie z 10 min więcej niż przez Cieszyn ale droga jest tego warta. Prowadzi przez Beskid Śląski.
Pierwszy odcinek wiedzie południowym skrajem bardzo ładnej dolinki potoku Černianka – wzdłuż linii kolejowej do Zwardonia. Droga jest dość wyboista i nie warto przekraczać 60 km/h, ale z racji widoków jest to jak najbardziej „słuszna” prędkość. Po dość stromym podjeździe, na przełęczy, z lichej słowackiej česty znienacka wjeżdżamy na trzypasmową autostradę – drogę ekspresową S69 i po znakach z zestawem ograniczeń prędkości dla RP – z dumą orientujemy się, że to Polska właśnie…
Eska w budowie… zamrożonej
Po kilometrze znajdujemy się na imponującym przejściu granicznym – w głuszy, wybudowanym chyba ze 3 dni przed wejściem do Schengen. Kolejne zaskoczenie – piękna S-ka doprowadza nas do alpejskiego tunelu w najczystszym wydaniu: na zjeździe, z zakrętem w środku, z pełnym oznakowaniem o przejezdności, temperaturze i aktualnym ograniczeniu prędkości. Prosto: szok! Z tunelu widokowym zjazdem mkniemy do kolejnej alpejskiej budowli – kilkusetmetrowego wiaduktu przerzuconego nad wsią Kamesznica. I – zonk – lufa w krzokach. Droga kończy się, a nawet jakby – urywa. Koło miśkowozu z laserówką, który celował w nas na szybkim zjeździe, dokonujemy bardzo skomplikowanej wolty – o jakieś 200 stopni . Bardzo malowniczo wygląda zarówno przebieg „łącznicy” jak i jej oznakowanie, na szczęście bardzo czytelne. Dalej już normalnie – dojeżdżamy do szosy Milówka-Żywiec i tym to polskim Landwegiem mkniemy do Bielska. Po drodze kilkakrotnie natkniemy się na „naszą” S-kę w budowie – ostatnio jakby nieco zamrożonej (?).
Szlakiem Czterech Pancernych
Przy kolejnym przemierzaniu tego odcinka – proponuję wariant „szlakiem Pancernych” a głównie Gustlika – jakieś 4 km za granicą pilnujmy zjazdu na Wisłę – i znowu pięknym ślimaczkiem dostaniemy się na bardzo lokalną drogę i grzbietem Ochodzitej – częścią Głównego Wododziału Beskidów, przez Koniaków Honoratki Gustlikowej, z domu Krafftówny, dojedziemy do Istebnej. Na tej drodze odbywał się wyścig furmanek do zbiorowego wesela „Pancernych”. A w jednej z ostatnich scen filmu, gdzieś tutaj imć Przymanowski operował gwarą „góralską” robiąc pamiątkowe zdjęcie. Oczywiście po drodze, w Koniakowie, kupujemy koronkowe stringi im. płk. Przymanowskiego – lokalna specialita.
Rodzinna lekcja geografii i historii
W Istebnej warto podjechać pod kościół i zatrzymać się na chwilę – takiej nostalgiczno-beskidzkiej atmosfery już łatwo nie znajdziemy. Aha, bym zapomniał – po drodze tłumaczymy dzieciom, co to jest „wododział” – wszystkie rzeczki i strumyki po naszej prawej stronie wpadają do Wisły i do naszego polskiego morza, natomiast te z lewej – do Olzy i z nią do Dunaju, a to rzeka 5 stolic (wymienić) i nią nasze siusiu zrobione po lewej stronie drogi płynie wprost do Morza Czarnego. Ambitniejsi – tłumaczą o Zaolziu, kto i dlaczego się komu naraził i jaki związek miał z całą sprawą prezydent Masaryk, a jak zasłużył się Polakom Benesz i dlaczego do dzisiaj w Jablunkovie i okolicach żyje 40 tys. Polaków, którzy jeszcze dzisiaj ukręciliby czeskim braciom łeb. I na odwrót.
Olza nie jest dopływem Dunaju tylko Odry. Prawdą natomiast jest, że mamy tutaj wododział i część wód odpływa do Morza Czarnego. Są takie dwie rzeczki: Czadeczka i Krężelka