Tatry
Kto szuka, ten znajduje

Autorka: Anna Ochremiak
– To (k...) lepsze niż (k...) siedzieć w hotelu i (k...) chlać wódę – tak powiedział jeden młody człowiek do drugiego, kiedy wyszli z Jaskini Mroźnej w Dolinie Kościeliskiej.
fot: Anna Ochremiak
Tatry. Kto szuka, ten znajduje
Pogodny dzień nad Morskim Okiem... wcale nie w szczycie sezonu.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Dlaczego w nasze Tatry ciągną takie tłumy? Bo Tatry to takie góry, w których przygodę i satysfakcję znajdują wszyscy, którzy się tu zjawią.

I ci, którzy szukają widoków ze szczytów, i ci którzy ograniczą spotkanie z Tatrami do zwiedzania dolin, i ci, którym najbardziej podoba się spoglądanie na góry z zakopiańskich Krupówek.

Trochę zachwytu

– To (k…) lepsze niż (k…) siedzieć w hotelu i (k…) chlać wódę – tak powiedział jeden młody człowiek do drugiego, kiedy wyszli z Jaskini Mroźnej w Dolinie Kościeliskiej. Tak na oko szkoła średnia, raczej zawodowa. Byli w większej grupie, pod opieką młodej nauczycielki. Ich zachwyt zachwycił mnie tak bardzo, że nawet nie zareagowałam, gdy chwilę później na cały regulator włączyli potężnych rozmiarów radiomagnetofon (to było czas jakiś temu), który dzielnie taszczyli pod pachą.

Trochę miłości

Przypomniała mi się wtedy moja koleżanka z ogólniaka. Też byliśmy na wycieczce szkolnej w Zakopanem. Czwarta klasa, trochę każdy robił co chciał. Jedni chodzili po górach, inni po mieście. Ona właśnie założyła szpilki i wybierała się na podbój Zakopanego. Przed pensjonatem spotkała chłopaków z innej szkolnej wycieczki, którzy nocowali w tym samym domu. Jeden z nich wpadł jej w oko już poprzedniego dnia. Oni szli na Czerwone Wierchy, ona poszła z nimi. Kiedy wyruszała chyba nie bardzo wiedziała co robi, ale wlazła na grań w tych szpilkach. Trzy miesiące po maturze był ślub.

Trochę strachu

Ostatnio wysłuchałam takiej opowieści… Pierwszy raz byłam w Tatrach z rodzicami, gdy miałam dziesięć lat. Byliśmy w dolinie Strążyskiej, następnego dnia mieliśmy iść na Giewont. Na końcu doliny stała wtedy (i chyba nadal stoi) tablica ze zdjęciem północnej ściany Giewontu, na której czerwonymi kropkami zaznaczono miejsca, z których spadali ci, którzy bez przygotowania próbowali wejść tędy na górę (na Giewont wchodzi się zupełnie inną, łatwą drogą). Wtedy moja mama powiedziała: tam nie pójdziemy. I nie poszliśmy. Potem jeździłam w Tatry wiele razy. Zawsze musiałam obiecać mamie, że na Giewont nie pójdę. Że tam byłam, przyznałam się dopiero gdy weszłam na szczyt ze swoimi, nastoletnimi już dziećmi…

* * *

Dlaczego w nasze Tatry ciągną takie tłumy? Bo Tatry to takie góry, w których przygodę i satysfakcję znajdują wszyscy, którzy tu przyjadą…

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij