Mrzygłód
Małomiasteczkowość nad Sanem
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Wcale nie trzeba płacić za bilet do skansenu w Sanoku, żeby zobaczyć galicyjski rynek. Wystarczy pojechać malowniczą doliną Sanu na północ, do Mrzygłodu. Pusty, rozległy rynek, obstawiony jest ze wszystkich stron drewnianymi domkami.
Stare drewniane domy wokół rynku stoją szczytem do placu, a każdy w szczytowej ścianie ma dwa okna. Dachy przeważnie dwuspadowe, z szerokimi okapami. Szalunki kryją zrębowe konstrukcje. Gdzieniegdzie ładny ganek, gdzieniegdzie snycerskie dekoracje. Za domami długie i wąskie podwórka. Podobne domy zobaczymy wzdłuż odchodzących od rynku uliczek. Tu i ówdzie na ławeczkach posiadują mieszkańcy. Jest sennie, ale nie zawsze tak było.
Stare królewskie miasto
Mrzygłód ma miejską metrykę od czasów Jagiełły. To ten król, przed 1424 roku nadał osadzie, która wtedy nosiła nazwę Tyrawa Królewska, prawa miejskie magdeburskie. Wytyczono wtedy prostokątny rynek, z którego rogów rozchodzą się ulice. I nic by nie było w tym niezwykłego, gdyby nie to, że przez rynek na skos przepływa potok Iłna, ocembrowany kamieniami. Przecina on miejski plac na dwa odrębne obszary połączone mostkiem. Po ratuszu nie ma już dziś śladu. Spłonął prawdopodobnie w końcu XIX wieku, w wielkim pożarze miasta.
Dwu Jagiełłów w jednej osadzie
Na rynku stoi teraz pomnik króla-założyciela. Postawiono go sto lat temu, w 500 rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Pomnik, zniszczony przez Niemców w czasie wojny, odbudowano w 1960 roku w 600 rocznicę założenia osady. Drugi Jagiełło stoi przed szkołą. Pamiątką po królu Jagielle-fundatorze jest też kościół stojący na skraju zabudowań osady. Pierwotnie gotycki, o czym przypomina bryła podparta szkarpami, teraz ma barokowe dekoracje. Otacza go kamienny murek, obok stoi parawanowa dzwonnica. Po grekokatolickiej cerkwi i żydowskiej bożnicy pozostały tylko resztki.
Od świetności do mrzy-głodu
Król Jagiełło dał miastu prawo dwu jarmarków, kolejni władcy dodawali nowe przywileje. Mieszkańcy miasteczka położonego na trakcie wzdłuż Sanu trudnili się handlem i flisactwem ? spławiali drewno, sól, dziegieć i wyroby garncarskie. Z czasem sami zaczęli się zajmować garncarstwem ? to tradycyjne rzemiosło przetrwało tu do połowy ubiegłego wieku, dziś już nie ma po nim śladu. W XVII wieku po licznych najazdach obcych wojsk, pożarach i powodziach przyszedł nieurodzaj i zaraza tyfusu. To wtedy, jak chce miejscowa tradycja, zmieniono nazwę Tyrawa na Mrzygłód: bo od głodu zmarło wtedy wielu mieszkańców. Prawa miejskie Mrzygłód stracił w 1950 roku.
Tydzień temu byłam w Mrzygłodzie, a odwiedziłam go dzięki sugestii artykułu z Otwartego. Wszystko się zgadza, nawet zdjęcia zrobiłam niemal w tych samych miejscach. Z aktualności dodam, że kościół przechodzi remont wnętrza. Warto tez zwrócić uwagę na dużą ilość gniazd bocianich wokół rynku.Na ławeczkach w rynku i przed domami siedzieli emeryci /pora była po południowa i upał nieco zelżał/. Wzruszył mnie patriotyzm lokalny tych ludzi. Z dumą opowiadali z czego słynie ich miejscowość, co trzeba koniecznie zobaczyć, opowiadali historię Mrzygłodu jeszcze z czasów przed jagiełłowych momentami wplatając legendarne elementy. Chwalili się, że ich rynek jest większy od sanockiego, a ze ratusz się spalił to trudno. Najważniejsze była ich duma ze swojego Mrzygłodu. Z takim nastawieniem pozytywnym do swojej małej ojczyzny spotkałam się w wielu miejscach w czasie mojej podróży po Polsce pd-wsch.
Tak! Mnie też wskazali drogę do „kościółka”, mówili, ze stary, że koniecznie muszę odwiedzić. Pytali potem, czy mi się podoba. Oczywiście że tak – odpowiedziałem. Zgodnie z prawdą!