Tarnica
Najwyższy szczyt w Bieszczadach

Mam w Bieszczadach taką ulubioną trasę – pętelkę, którą przechodzę co kilka lat. Ta pętla ma dwie wady: zaczyna się dwugodzinnym bardzo stromym, choć widokowym podejściem, kończy równie długim, w dodatku strasznie nudnym zejściem. Sam środek jest super.
fot: Małgorzata Raczkowska
Tarnica. Najwyższy szczyt w Bieszczadach
W przewodniku po ścieżce przyrodniczej, wydanym przez Bieszczadzki Park Narodowy czytam zalecenie, by nabrać wody w studni i nalać do korytka. To znaczy, że woda bywa. A trzeba to zrobić na cześć dawnych mieszkańców.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Mam w Bieszczadach taką ulubioną trasę ? pętelkę, którą przechodzę co kilka lat. Ta pętla ma dwie wady: zaczyna się dwugodzinnym bardzo stromym, choć widokowym podejściem, kończy równie długim, w dodatku strasznie nudnym zejściem. Sam środek jest super.

To trasa z Wołosatego, przez Tarnicę, Halicz, Rozsypaniec, Przełęcz Bukowską, z powrotem do Wołosatego. Cała ? jest tu park narodowy ? prowadzi szlakiem turystycznym. Niestety, w sezonie, jest bardzo uczęszczana. Teraz, jesienią, poza sezonem ? już pusta i piękna. Na początek trzeba jednak podejść na Tarnicę (1346 m n.p.m.)

Była cerkiew, była wieś

Z drogi prowadzącej przez Wołosate skręcamy tuż obok miejsca, gdzie kiedyś stała cerkiew. Cerkiew okazała, bojkowska, takich już nie ma. Wokół skromny cmentarz, kilka krzyży, które przetrwały lata opuszczenia. Bo Wołosate, to była kiedyś wieś z prawdziwego zdarzenia. Przed wojną szeroką dolinę zaludniało tysiąc osób, stało tu trzysta bojkowskich chyż. Pusta, sześciokilometrowa dolina, która dojechaliśmy tu z Ustrzyk Górnych była kiedyś gęsto zaludniona. Wieś łączyła się z wsią. Trudno w to dziś uwierzyć spoglądając na nieliczne, współczesne zabudowania. Bo ludzi wysiedlono, wieś spalono w 1946 roku. Cerkiew też. Dziś w jej miejscu stoi tylko wybudowana niedawno wiata-kaplica. Idziemy dalej.

Drogę przegradza żuraw

Studnia pusta, nie ma w niej wody. I nigdy w niej wody nie widziałam. Ale w przewodniku po ścieżce przyrodniczej, wydanym przez Bieszczadzki Park Narodowy czytam zalecenie, by nabrać wody w studni i nalać do korytka. To znaczy, że woda bywa. A trzeba to zrobić na cześć dawnych mieszkańców. Może warto?  W tle za żurawiem piękna, charakterystyczna sylwetka Tarnicy. Patrząc stąd na oddzielony od Szerokiego Wierchu siodełkiem szczyt, łatwo zrozumieć, dlaczego ma taką dziwna nazwę? bo kto to słyszał nazywać szczyt przełęczą (tarniţa i dziś po rumuńsku znaczy przełęcz, a nazwa przywędrowała z wołoską kolonizacją).

Caryńska jedna, carynek wiele

Szlak prowadzi przez rozległe łąki nad doliną. Na zachodzie, trochę przymglone masywy obu Połonin: Caryńskiej i Wetlińskiej. Trochę lasu i śródleśne polany. To właśnie caryny lub carynki. Takie same jak te, które nadały nazwę jednej z najsłynniejszych bieszczadzkich gór. Kiedyś powstały w wyniku wypasu. Dziś nie ma tu gospodarskich zwierząt. Zarosłyby pewnie lasem, jak inne w Bieszczadach, gdyby Park nie starał się o ich utrzymanie. Kosi się je, a siano zostawia na zimę dzikim zwierzętom.

Po pomostach, między poręczami

Kiedyś Bieszczadzkie szlaki słynęły z błota. Ni stąd ni zowąd turystyczna ścieżka wpadała na młaki, podmokłe łąki. Przejść suchą nogą, to był wyczyn. Teraz? na mokradłach położono pomosty, podejścia ujęto w stopnie, ograniczono drewnianymi barierkami-poręczami. W trosce o turystę? Raczej w obronie przeciw niemu. Bo pewnie, że łatwiej przejść po pomoście i wchodzić/schodzić podpierając się poręczą. Ale jakże trudniej rozdeptywać góry, wytyczać własne ścieżki, choćby tylko po to, by ominąć mokradło. Wszak każdy z nas widział zjawisko nazywane erozją turystyczną. Może nie popieram, ale rozumiem.

Ławeczki na szczycie

Barierki i zagrody towarzyszą nam pod sam szczyt, a nawet i tu. Ogrodzona przestrzeń, ławeczki, stoliki, na samej górze krzyż? Nie tak powinna wyglądać największa z najdzikszych gór. Za płotem tabliczki, że przed turystami chroni się murawy alpejskie. Znów pewnie słusznie. Jest sierpniowe południe, na szczycie niezły tłum. Ten tłum podziwia widoki? Jest Krzemień, Halicz i Rozsypaniec, jest graniczny Kińczyk Bukowski, najwyższy w Bieszczadach Pikuj (1406 m n.p.m.) Połoniny Równa, Borżawa i Krasna, bliżej graniczne Semenowe i Rawki, wreszcie obie nasze Połoniny. Dla tego widoku warto tu wracać raz po raz.

Warto wiedzieć

Podejście na szczyt stanowi ścieżkę dydaktyczną. Interesujące jej punkty (25 przystanków) są oznaczone słupkami z symbolem przedstawiającym orlika krzykliwego w locie. Opisy można przeczytać w przewodniczku wydanym przez Bieszczadzki Park Narodowy. (do kupienia w kasie).
Za wstęp do parku płaci się na dole w Wołosatem. Przejście ścieżką dydaktyczną kosztuje 6 zł, cała wspomniana pętelka ? 6,80 zł.

Poczytaj więcej o okolicy:

Komentarze: 1

    wędrowiec, 3 grudnia 2011 @ 20:08

    „Nie tak powinna wyglądać największa z najdzikszych gór” – to prawda. Dobrze, ze park narodowy zdobył pieniądze na utrzymanie szlaków, ale zabudowuje co piękniejsze szczyty. ławeczki stoliki i barierki sa na Połoninie Caryńskiej, na Haliczu i na innych szczytach. Zupełnie nie rozumiem – po co? Bieszczady są zadeptane, to prawda. Rozumiem, że warto na czas jakiś postawić barierki, żeby nie zadeptywać bardziej. Ale po co miejsc piknikowe na najwyższych szczytach? Tego nie rozumiem.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij