Ołyka
Obraz zniszczenia, ale i nadziei
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
A także o pałacu, w który budowla ta przekształcona została przez jego właścicieli w końcu XVIII w. Postępy w sztukach wojennych spowodowały, że stracił on znaczenie obronne. W latach wojny z Napoleonem (1812), nazywanej tu „Witczyznianoj” (ojczyźnianą) i do roku 1837 służył jako szpital wojskowy. Po czym, w latach 1640-1882, został opuszczony i praktycznie porzucony. W 1883 r. rozpoczął się w nim 30-letni okres remontu, którym kierował architekt Zygmunt Gogolewski, autor projektu Teatru Opery i Baletu we Lwowie.
Remonty i zniszczenia
Szybko jednak, bo w latach I wojny światowej, pałac doznał znacznych uszkodzeń. Konieczny był kolejny remont, prowadzony na koszt ks. Janusza Radziwiłła, ostatniego właściciela tej rezydencji, którą musiał opuścić w 1939 roku. „Od tamtej pory, czytam w zakończeniu tej informacji, w tym unikalnym pod względem historycznym i architektonicznym kompleksie zaszły katastrofalne zmiany. Pałac i inne budynki całkowicie spłonęły (o czasie i okolicznościach tego ani słowa) zawaliły się dachy. Nie uległy uszkodzeniu tylko ściany i sklepienia nad parterem. Po 1945 r. w części pomieszczeń zamkowych umieszczono państwowe stajnie.
A w połowie lat 50-tych ruiny przebudowano na Wołyński Szpital Psychiatryczny, który znajduje się w nim nadal”. Wzbogaceni o te informacje, rozpoczynamy zwiedzanie. W dawnym domku dozorcy, lub ochrony przy wjeździe na terem zamkowy, jeszcze przed kamiennym mostem nad fosą, znajduje się apteka. Obiekty główne mają odrapane i zaniedbane ściany. Na wewnętrzny dziedziniec wchodzi się, chociaż jest to szpital psychiatryczny, bez żadnej kontroli. Porośnięty jest on nieźle utrzymaną zielenią. Ale w XVI wiecznych budowlach zamkowych wstawiono współczesne plastikowe okna.
Drewniana cerkiew
W rogu leży wielka sterta jakiegoś gruzu. Arkadowe przejścia, także przez bramę na drugą stronę zamku, są zaniedbane. Jeziorko i staw za nim mają brzegi porośnięte bujnie zielenią, chyba w sposób niekontrolowany. Na całym zamkowym terenie spotykamy zaledwie kilka przypadkowych osób. Do wnętrz dawnego pałacu nawet nie próbujemy wchodzić, bo to przecież szpital. Jeden z drogowskazów na ścianie budynku od strony dziedzińca kieruje do… schronu. Jakiego, kogo, dlaczego, a może to tylko pozostałość wojny sprzed 80-ciu lat? Nie ma tu czego więcej szukać. Może znajdziemy coś ciekawego w miasteczku?



























Byłem w Olyce. Szukałem śladu po rodzinie. Ukraincy albo milczą, albo mówią, że zostali tu przesiedleni. Jeden z nich powiedział mi, że jak tu Polska była, to „krasata” była, a potem machnął ręką.Mam jednak nadzieję, że piękno tej ziemi zostanie odbudowane i można będzie bez strachu poruszać się po tej ziemi.