Szczecin
Smyk, mikrus i inne małe samochody

Mówi się, że Smyk jest jednym ze szczecińskich kultowych produktów. Nie do końca. Opracowany został i pozostał w prototypie w 1957 r. w oparciu o produkowane tutaj motocykle junaki. Miał od niego silnik i skrzynię biegów...
fot: Halina Puławska
Szczecin. Smyk, mikrus i inne małe samochody
Na wystawie prezentowane są mini auta z kolekcji szczecińskiego i berlińskiego muzeum techniki.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

To nie jest wystawa modelarzy, warto ja zobaczyć odwiedzając Szczecin. Zatytułowana „Kiedy Europa była malutka” w Muzeum Techniki i Komunikacji wprowadza w świat motoryzacji lat 50. ubiegłego wieku, okresu poszukiwań takich rozwiązań, które będą tanie, zużywające mało paliwa i małe.

Dosłownie: zapewne przewidywano tłok na parkingach i wyścigi do zaparkowania na każdym wolnym miejscu… Niektóre były tak zminimalizowane, że trudno było do nich wsiąść, przeznaczone dla małych osób, a nawet jednoosobowe. Powstały samochodziki, autka, które wyglądają jak zabawki, jak modele wykonane z papier-mâché. Niektóre z nich się rozwijały, powiększały, zmieniały dane techniczne, udoskonalały się. Wiele z nich zakończyło karierę bardzo szybko, często na etapie prototypu.

Mikrus

Z trzech polskich mini samochodów – Meduzy, Smyka i Mikrusa, ten ostatni wszedł do seryjnej produkcji i miał być w zasięgu ręki, a właściwie portfela przeciętnego Polaka. Produkowany był w latach 1958-60 w Mielcu, a z zamierzonych 5 tys. rocznie wypuszczono jedyne 1700 sztuk. Dwudrzwiowy – bo do bagażnika można się było dostać tylko od wewnątrz (!), czteroosobowy dla „krótkich” pasażerów, gdyż odległość od fotela do sufitu wynosiła zaledwie 77 cm (a został mimo to przetestowany przez ówczesnych VIP-ów – Józefa Cyrankiewicza i Piotra Jaroszewicza), kosztował 46 tys. zł czyli 50 średnich statystycznych pensji. To nie jedyne jego wady. Powstał – bez licencji – na bazie (dosłownie) niemieckiego autka Goggomobil. Dwa kupione Goggo rozebrano, co nieco wyrzucono, uproszczono i powstał mikrus, o pojemności silnika 293 cm sześciennych, wadze 470 kg. Rozwijał prędkość do 85 km/godz. zużywając do 6,5 litra benzyny na 100 km. (zdjęcie 1)

Goggomobil i inni

* Goggomobil produkowany był w fabryce Hansa Glassa w latach 1957-69. Oprócz wersji „sedan” (na zdjęciu 2), istniała wersja Goggo „coupé” oraz „transporter”, zakupiona przez pocztę niemiecką i z nią się kojarząca. Goggomobil był najbardziej komfortowym minisamochodem na rynku niemieckim. Z pojemnością silnika 245 cm, wagą 396 kg osiągał 84 km/godz., spalając do 6 l na 100 km. Niemiecka motoryzacja wydała w tym czasie wiele innych autek. Z prezentowanych na wystawie: Lloyda, Heinkla, BMW Issetę, Messerschmitta i Fuldamobil.

* Fuldamobil zaprojektowany został przez dziennikarza Norberta Stevensona i produkowany w zakładach w Fuldzie od 1950 r. Przez pierwsze 7 lat jego karoseria była ze sklejki pokrytej imitacją skóry. Jest samochodem trzykołowym o „odlotowej”, wydłużonej (3,1 m) sylwetce. Produkowany był również w Argentynie, w Grecji jako Attika, w Chile, w Indiach, w Holandii pod nazwą „Bambino”, w Szwecji jako „King” i w Wielkiej Brytanii, gdzie nazwano go „Nobel”. Model z wystawy z 1960 r. ma pojemność 200 cm sześc.; wagę 3,390 kg. Osiągał 85 km/godz., palił około  4,5 litra/100 km (zdjęcia 3,4).

* Lloyd (na wystawie seria 400S z 1955 r.) powstał w Bremen w zakładach motoryzacyjnych Carla F. Borgwarda w 1951 r. Najpopularniejsza z wielu wersji Llyod 400 jest zasadniczo dużym samochodem z obszerną kabiną uzyskaną dzięki wymiarom: dł. 3,3m, szer. i wys. 1,4 m. Powstało 100 tys. egzemplarzy Llyoda 400 (zdjęcie 5).

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 10 stycznia 2013; Aktualizacja 22 marca 2020;
 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij