Wolfsbruch
W rejs po wodach Brandenburgii
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zjeżdżamy z autostrady. Droga staje się coraz węższa, także coraz mniej równa. Za to coraz bardziej malownicza. Jedziemy przez pola traktem obsadzonym drzewami. Dęby, lipy jesiony, wszystkie stare.
W miasteczku Rheinsberg zajeżdżamy do supermarketu, robimy zakupy na cały pobyt. Potem dokupować będziemy już tylko świeże pieczywo.
Wszystko, co potrzeba
Marina Wolsbruch robi na mnie bardzo dobre wrażenie. Drewniane, czy tylko stylizowane na drewniane budynki utrzymane są w pastelowych kolorach. Te większe, dwu-trzy piętrowe to hotel. Pozostałe to domki dla tych, którzy cenią komfort i samodzielność. Niektóre z własnym pomostem do cumowania. Jest tu wszystko, czego potrzeba nad wodą. Różnorodna baza hotelowa i gastronomiczna, zaplecze sanitarne dla łodzi, ale też kompleks spa i kąpielisk oraz klub dla dzieci. Czarter łodzi motorowych prowadzą tu dwie firmy (Le Boat oraz FB-Yacht). Są też małe łódki motorowe oraz kanadyjki i kajaki wypożyczane na dni i na godziny. Użytkownikom dużych łodzi marina zapewnia też zaopatrzenie w świeżą wodę i energię elektryczną, tankowanie i zaplecze techniczne. To wszystko od kwietnia do października.
Dlaczego tu?
Marina Wolsbruch, położona na Pojezierzu Rheinsberskim (Rheinsberger Seengebiet) w północnej Brandenburgii jest bazą wspomnianej Le Boat, dużej międzynarodowej firmy czarterującej jachty motorowe, zwane z obca hausbotami. Firma ta działa od 50 lat na kilku kontynentach, a w marinie Wolsbruch ma 70 jednostek najróżniejszej wielkości. Od małych dwuosobowych, z jedną kabiną, po największe, które mogą pomieścić cztery familie z dziećmi. My fasujemy dużą, choć nie największą: czterokabinową łódź Horizon. Jej długość to bez mała 15 m, a wyprodukowana została przez polską firmę Delphia Yachts z siedzibą w Warszawie, fabryką w Olecku. Horizon jest autorską linią produkowaną specjalnie dla Le Boat. Ot, taka ciekawostka.
Okrętujemy się i. czeka nas przeszkolenie
By powozić tą wielką łodzią nie trzeba żadnych patentów. Na Pojezierzu Meklembursko-Brandenburskim, od śluzy Dömitz na zachodzie po śluzę Liebenwalde na południowym wschodzie łodziami nie dłuższymi niż 15 m można poruszać się bez uprawnień. Wystarczy mieć 16 lat, prawo jazdy (to po to, by poświadczyć psychofizyczną zdolność do kierowania pojazdami), okazać dowód osobisty i przejść krótki kurs zasad poruszania się po jeziorach północnej Brandenburgii. Normalnie trwa to trzy godziny. Szczęśliwie nam towarzyszy Eva -posiadaczka patentu na łodzie motorowe. Nasze szkolenie skraca się więc do godziny. Poznajemy podstawowe zasady bezpieczeństwa. Uczymy się jak wiązać cumę w porcie, że nie wiązać jej w śluzie, i że dozwolona prędkość na kanałach to 6 km na godzinę, na jeziorach – ile fabryka dała. Że wolno pływać tylko w dzień i o tym, że woda brandenburskich jezior jest niezwykle czysta, bo obowiązuje zakaz zrzucania ścieków. Jak trzeba będzie – odbiorą nieczystości w dobrze wyposażonych marinach. Wszystkiego, co może się przydać poza tym, nauczymy się w drodze.
Wystarczą kapoki czy trzeba się wykazać umiejętnością pływania ?
Niczym nie trzeba się wykazywać. Płacisz i jedziesz :)
naszemu szanownemu waldemarowi idzie tutaj prawdopodobnie o coś na kształt karty pływackiej (dokumentu ongi traktowanemu bardzo a bardzo poważnie). pzdr. js.