Lào Cai
Wietnamczycy są pracowici…
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Wietnamczycy są pracowici. Robią wrażenie zwłaszcza w kapelusze w polu. Widziałam je w L?o Cai, zawsze pochylone, jak coś zbierają, pielą, przelewają wodę, pasą bawoły, które nie mają gdzie się paść.
Polom warto poświęcić trochę uwagi. Mało mamy ich na zdjęciach, bo widać je przez okno busa, a nie widać, jak już staniemy. Wszystkie spłachetki wykorzystują na pola ryżowe lub choćby pod ogórki. Widziałyśmy je nawet za bambusowym płotkiem na skwerze miejskim, nawet w miejscu przygotowanym pod budowę domu, przy torach, przy lotnisku ? wszędzie. Góry wysokie ponad tysiąc metrów całe są pokryte terasami jak piramidy. Tam już ryżu nie ma ale jest kukurydza. Oczywiście kto tak pracuje, karczuje, sadzi, pieli, sprzedaje? KOBIETY!
Pytanie z gleboznawstwa: dlaczego woda nie wycieka woda z ryżowego pola? Jeżeli to glina, to czym ten ryż żyje ? jego wartości odżywcze są żadne!
Drugie pytanie: dlaczego azjatyckie ziemie są czerwonawe i pyliste? Prócz delty Mekongu wszędzie pyli się niemiłosiernie. Parę ciuchów już się nie doprało, ale tak jest tutaj, tak samo w Am Lac. Ma to związek z szerokością geograficzną, ale jaki jest skład gleby? Żelazo? Dlaczego?
Pytanie z roślinoznawstwa: czy bananowiec to gatunek traw? Pola maja tak czyste że śmiem wątpić czy w ogóle chwasty tu rosną. Ale też często w nich pracują. W nich, bo brodzą w wodzie, tyle że często spotyka się kobiety w gumowcach muszkieterów. Gdybym po tym polu ich czystość osądzała to powiedziałabym: czyściochy…
Widziałam jak bawoły błotne, te co nie mają gdzie się pasać, pławiły się w Mekongu i wyglądały jak hipopotamy. Kury są duże, żadne wyścigowe i łykowate (jak w Laosie). było ich sporo, no i kurzego łajna w po kątach też, nie ma siły, byśmy tego nie wdychały. Prosięta czarne, szczecina średnia, ale nie ma dużych świń, zabijają je chyba szybko, ale sądząc z sekcji mięsnej na dzisiejszym targu, maja dużo tłuszczu. Psy ? tutaj sprawa jest niezbyt jasna. Lubią je, karmią, są dobrze traktowane, ale znów wnosząc z sekcji targowej ? kto sprzedawałby psy w takich ilościach do ochrony domu? Nasza gospodyni ? zupełnie bez kontaktu językowego ? pokazała dwukrotnie, że tak ? jedzą psy. Aczkolwiek hodowli psich nie widziałyśmy. Kotów mało, małe, rude.
Oto feministka w podróży! Ciekawe spostrzeżenia. Pozdrawiam Panią serdecznie!