Warszawa
Zapach słodyczy unosi się nad stolicą
Warto podkreślić, że wedlowskie muzeum spełnia kryteria prawdziwego centrum nauki na miarę XXI wieku – tu można poznawać czekoladowe sekrety różnymi zmysłami. Turystów jest więc sporo, co momentami może czasem przeszkadzać w zwiedzaniu, ponieważ nie można zostać w danej sali tyle czasu, ile by się chciało, lecz trzeba pilnować się swojej grupy i przewodnika.
W kolejnych częściach ekspozycji można obejrzeć m.in. oryginalne worki z Ghany z ziarnami kakao, a także urządzenia tworzące ciąg produkcyjny wykorzystywany do fermentacji i innych etapów procesu wyrabiania czekolady. Działanie owych sprzętów tłumaczy wyświetlany na ekranie sympatyczny czekoladnik zachęcający dzieci do nauki poprzez dobrą zabawę.
Prawdziwi smakosze czekolady byliby zawiedzeni, gdyby degustacja skończyła się jedynie na wcześniej wspomnianych nibsach. Na szczęście tak nie jest! Dla każdego czekają trzy wafelki, a na nich gorąca masa czekoladowa – gorzka, mleczna i biała. Jest czym się delektować. Po małej uczcie można odpocząć na fotelach i poduszkach w kształcie rozmaitych pralinek, „zagrać melodię” na wielkich kawałkach tabliczki czekolady, obejrzeć pokrytą czekoladą, ogromną makietę fabrycznej dzielnicy Kamionek, a także udać się na mały seans do prowizorycznego kina, gdzie przygotowano marketingowy film o niektórych pracownikach fabryki Wedla.
W ostatniej sali zgromadzono zaś kolekcję dawnych etykiet i opakowań po słodyczach. Czy ktoś z czytelników przechowuje może nici lub inne „skarby” w czerwonych, wedlowskich sercach opróżnionych z pralinek?
Podczas wizyty w Muzeum Fabryki Czekolady Wedel rozwiałam kilka swoich wątpliwości. Skąd się wzięły nazwy: batonika „Pawełek”, czekolady „Jedyna” czy „Ptasiego Mleczka”? Dlaczego znakiem rozpoznawczym marki Wedel jest chłopiec siedzący na zebrze? Chcąc poznać odpowiedzi na te i wiele innych pytań, warto porozmawiać na miejscu z przewodnikiem.
A na koniec…
Na pożegnanie otrzymałam 40-gramową kwadratową tabliczkę czekolady nie do sprzedaży, którą mogłam skonsumować na tarasie zapewniającym widoki na budynki fabryki oraz pobliski park i jezioro. Podczas póltoragodzinnego zwiedzania przekonałam się, że Warszawa rzeczywiście pachnie czekoladą…



























Dodaj komentarz