Auksztocki Park Narodowy
Tak jak o Litwie wieszcze pisali

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Jest tu tak, jak można sobie wyobrażać Litwę czerpiąc wiedzę z literatury pięknej. Ogromne lasy, wśród nich jeziora. Teren lekko pofałdowany. Zbocza stromych wydm to ostro opadają do wody, to rozmywają się w łagodnym krajobrazie.
Tu i ówdzie podmokłe bagniska, to znów dojrzewające na polach zboże. Drewniane domki, piaszczyste drogi, krzyże na rozstajach. Miejsca po siedliskach praprzodków wyznaczają ukryte w lesie grodziska i kurhany. Poezja. Większa część Litwy wcale nie odpowiada temu opisowi. Ale nasze ukształtowane przez literaturę oczekiwania spełnimy odwiedzając Auksztocki Park Narodowy (Aukštaitijos nacionalinis parkas). Po prostu tak tu jest.
By miało to sens, samochód lepiej odstawic na kilka dni. Trzeba przyjąć dwa sposoby zwiedzania tego bogatego przyrodniczo regionu ? oba bliskie naturze. Kajak i rower. Używać ich po kolei albo na zmianę, by czerpać wszystko, co się da. Zwiedzanie parku najsensowniej jest zacząć od wizyty w centrum informacji turystycznej w miejscowości Pal?š?. Tu trzeba kupić mapę. Albo doskonałą pięćdziesiątkę, za 16 litów, albo popularną mapkę w skali 1:65 tys. dla mniej wyrafinowanych turystów. Ta druga zresztą kosztuje grosze, a jest zupełnie wystarczająca. Tu też zasięgniemy informacji (najchętniej po rosyjsku) o wszelkich parkowych atrakcjach, możliwościach noclegu i wypożyczenia sprzętu. Tylko w tej miejscowości znajdziemy dwie wypożyczalnie łódek, kajaków i rowerów. Tak uzbrojeni możemy ruszać na podbój parku.
Z samych tylko Pałuszy (to polska nazwa miejscowości) możemy zrobić dwu-trzydniowe kółko po szlakach wodnych Auksztoty. Wrócimy w to samo miejsce, jeśli pokonamy półtorakilometrową przenoskę. Możemy oczywiście tak zorganizować spływ, by tej trudności uniknąć, albo umówić się na transport na tym odcinku. Niedrogo. Zresztą, kajakowe trasy możemy sobie komponować według uznania. Jest tu 126 jezior, a rzeki i strumienie łączą je w jeden system.
Rowerem zwiedzimy park narodowy od strony lądu i poznamy jego puszczańskie oblicze. Leśnymi drogami dotrzemy do wiosek, których nie wiedzieć czemu nie zabrano do skansenu. Może dlatego, że wszystkie dachy kryte są eternitem? W miejscowości Stripeikai (Strypejki) zobaczymy muzeum pszczelarstwa, w Ginučiai (Giutany) muzeum w starym młynie wodnym. A poza tym będziemy podróżować przez pełen grzybów i jagód las, raz z górki, raz pod górkę. Dotrzemy do wyniosłych samotnych wzgórz, na których przodkowie współczesnych Litwinów budowali drewniane grody: najpierw dla obrony przed innymi wojowniczymi Bałtami, potem ? przed niemieckimi, zakutymi w żelazo rycerzami, atakującymi ich z zachodu i z północy. Wędrując po Auksztockim Parku Narodowym warto nauczyć się dodatkowo jednego litewskiego słowa: piliakalnis. To oznacza grodzisko. Będzie nam potrzebne tu, bo wtedy zrozumiemy większość drogowskazów wskazujących zabytki. A przyda się także w trakcie dalszych podróży po Litwie.
Obowiązkowym punktem programu pobytu w Auksztockim parku narodowym jest wejście na Ladakalnis (Górę Lodową), wzgórze, z którego na raz widać sześć jezior. Oczywiście, że warto. Ale widok jest zdecydowanie przereklamowany, tych sześciu jezior z trudem doliczymy się poprzez krzaki. Podczas jednak niespiesznej podróży warto zaliczać wszystkie inne ?piliakalnis?, bo spacer na większość z nich nagrodzi nas ładnym widokiem.
Warto wiedzieć
W Auksztockim Parku Narodowym warto spać w namiocie. Jest mnóstwo doskonałych, widokowych i czystych pól namiotowych. Nie ma tam wygód (mycie w jeziorze, są jednak przyzwoite sławojki), ale nocleg w tutejszej przyrodzie, wart jest tej ceny.
A dlaczegóż to szanowny autor używa litewskich nazw miejscowości? Toż wszystkie mają polskie odpowiedniki. Czy nie należałoby pisać wszystkich nazw według naszej pisowni i w naszym brzmieniu? Trochę patriotyzmu!
To nie ma nic wspólnego z patriotyzmem. A czy fajnie by było, gdyby ktoś pisał Breslau? Tak przecież kiedyś nazywało się to miasto.
Na Śląsku Opolskim widziałam dwujęzyczne tablice miejscowości. Bardzo mi się to podobało. A w Beskidzie Niskim jedna z łemkowskich wsi też ma dwujęzyczne napisy.
A tu autor też podaje nazwy w obu językach. Dla mnie to jest ok.