Mierzeja Kurońska
Na lotnych piaskach wydmy Epha
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zwiedzanie Mierzei Kurońskiej (tu: Куршская коса) w listopadzie nie jest najszczęśliwszym pomysłem, są po temu lepsze pory roku. Ale nawet teraz, we mgle, mżawce i wietrze ruchome góry piasku na rosyjskiej części mierzei wyglądały wcale nie mniej ciekawie, niż oglądane przeze mnie kiedyś w pełnym letnim słońcu wydmy po litewskiej stronie.
Mierzeja Kurońska to długi na niespełna sto kilometrów wąski pasek lądu oddzielający Zalew Kuroński od pełnego morza. Prowadzi przez nią jedna droga mniej więcej w połowie przecięta granicą rosyjsko-litewską. Ale i na wjeździe przegroda: wjazd na mierzeję jest płatny, w dodatku wcale niemało: 250 rubli (ok. 25 zł) za samochód osobowy i 30 rubli (ok. 3 złote) od pasażera.
Ruszmy drogą przez las. Znaki drogowe ograniczają prędkość do 60 km na godzinę, ale na pustej szosie prowadzącej przez bezludne prawie tereny trudno zachować dyscyplinę. To błąd, milicja czuwa. Tym razem skończyło się na pouczeniu.
Sosnowe lasy i lotne piaski
Droga, którą jedziemy, była kiedyś jedynym traktem łączącym Królewiec z Kłajpedą i dalej, z miastami Inflant i północnej Rosji. Przeprawa po drugiej stronie zalewu Kurońskiego nie była możliwa: przegradzała ją szeroka na dziesiątki kilometrów delta uchodzącego do zalewu Niemna. Wszelka komunikacja szła więc przez wąski pasek lądu: piaszczysty ale suchy. Teraz mkniemy ku północy (z prędkością 60 km/h) po może niezbyt równym, ale zupełnie przyzwoitym asfalcie. Dookoła las sosnowy – pokrywa prawie 70 proc. półwyspu. Ale nie zawsze tak było. Mieszkający na mierzei ludzie stopniowo wycinali drzewa, wraz z ich wzrastającymi potrzebami.
Tak było do połowy XVIII wieku: wtedy, podczas wojny siedmioletniej, szykujące się do oblężenia pruskiego Królewca rosyjskie wojska, wycięły w pień wszystko co zostało, by zbudować liczne płaskodenne łodzie. Na Mierzei został piach. Niesiony wiatrem zasypywał ludzkie domy, zasypywał całe wioski. Pogrzebał aż 14. Ponowne zalesianie Mierzei Kurońskiej zainicjował w 1825 roku Georg David Kuwert, pracownik poczty. Przez sto lat sadzono odporne na wiatr sosny, głęboko ukorzeniające się trawy, unieruchamiano wydmy faszyną. Zatrzymano większość. Teraz lotne piaski pokrywają tylko 12 proc. mierzei. Ale to one stanowią o unikalnych krajobrazie skrawka lądu, który w 2000 roku znalazł miejsce na liście UNESCO. Jako całość, po jednej i po drugiej stronie granicy.
Ścieżką dydaktyczną na wydmę Epha
Zatrzymujemy się na parkingu, skąd prowadzi ścieżka dydaktyczna na wydmę Epha (Высота эфа) .To najwyższa po rosyjskiej stronie i jedna z najwyższych w Europie nadmorskich wydm, od poziomu morza dzieli jej szczyt około 64 m. Droga zrazu prowadzi przez las, potem po drewnianych pomostach wspinamy się na szczyt. Towarzyszą nam tablice, opowiadające o powstawaniu wydm, o niszczycielskiej działalności piasku.
Napisano je co prawda po rosyjsku, ale jeśli ktoś nie potrafi (albo niema cierpliwości) czytać bukw, może na obrazkach zobaczyć przekrój wydm, zasypaną przez piasek wioskę, prace przy umacnianiu ruchomych gór. I wytłumaczyć nazwę celu wycieczki: Wilhelm Franz Epha – bo jego imię nosi najwyższa wydma – poświęcił 40 lat życia zatrzymywaniu wędrujących piasków. W 1901 roku na szczycie piaskowej góry postawiono mu nawet pamiątkowy granitowy kamień, ale nie zachował się do naszych czasów.
Góry piasku między morzem a zalewem
Z oddalonych o kilkaset metrów od siebie dwu platform widokowych rozlegają się piękne panoramy: bliżej, na wschodzie, szare i zamglone, ale spokojne wody Zalewu Kurońskiego. Nieco dalej, na zachodzie hałaśliwe i pofalowane morze. Pośrodku bezkresne piaski, sięgająca zamglonego horyzontu pustynia tylko tu i ówdzie poznaczona rachitycznymi krzakami i trawami. Targa je silny zachodni wiatr i w oczy sypie mokrym piaskiem.
Mimo niesprzyjającej pogody nie jesteśmy sami na mierzei. Po drodze mijamy kilkanaście osób, jak my zmagających się z wiatrem. Musi tu być ruch także o tej porze roku, skoro nawet parkingowi sprzedawcy wędzonej ryby (polecam!), wyrobów z bursztynu i różnych pamiątek nie zrobili sobie wolnego. Jeszcze tylko szybki spacer na drugą stronę mierzei nad pełne morze. Tu dopiero wieje! Morze zalewa szeroką piaszczystą plażę, wiatr siecze ostrym piaskiem, trudno utrzymać pion. Bursztynu nie ma. Nic to – znajdziemy go w kopalni.
Warto wiedzieć
* Wydma Epha znajduje się na 42 kilometrze mierzei, 6 km od granicy Obwodu Kaliningradzkiego z Litwą. Leżącą u jej stóp wioskę Morskoje widać ze szczytu wydmy.
* Morskoje (Морское) ma rodowód sięgający średniowiecza – było osadą zamieszkałą przez dawnych Prusów. W 1298 roku Krzyżacy wybudowali tu zamek i kościół i nazwali Neustadt. W XVII wieku przywrócono nazwę o pruskim źródłosłowie Pilkoppen (grodzisko), która obowiązywała do 1945 roku. W XIX wieku osadzie groziło zasypanie przez lotne piaski, a zatrzymał je właśnie Wilhelm Franz Epha.
Wydmy w listopadowej aurze wyglądają nostalgicznie. A zdjęcia – główne i ostatnie w galerii potwierdzają to. Są bombowe.
Dzięki. Czasem pogoda sprawia psikusa. Ale nie ma tego złego… Było bardzo ładnie, choć mokro i zimno. Ale na pewno oryginalnie. Bo cóż za frajda chodzić po nadmorskich piaskach latem?