Karwia
Nad Czarną Wdą i Bałtykiem
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Karwia jest niewielką urokliwą miejscowością wypoczynkową nad Bałtykiem. Po kaszubsku nazywa się Karwió. Zlokalizowana jest w odległości 15 km od Władysławowa, a około 7 km od Jastrzębiej Góry.
Z tej drugiej miejscowości można pieszo powędrować do Karwi. Drogi są dwie: plażą lub szlakiem nordic walking po pięknych wydmach i pośród sosnowych lasów.
Najdawniejsze dzieje
Historia Karwi sięga XIII wieku. Niegdyś była tu wioska rybacka. Legenda głosi, że w 1462 roku, odpoczywał w tej okolicy jeden z polskich oddziałów dowodzony przez Piotra Dunina, późniejszego hetmana. Natknęli się tu w okolicy na mały oddział krzyżacki. Krzyżacy zostali pokonani, a mieszkańcy wsi zwanej wtedy „Karven”, udzielili dzielnym rycerzom schronienia i dali jadła.
Kolonizacja „olenderska”
Polską nazwę Karwia datuje się na rok 1570. W 1599 roku starosta pucki, Jan Wejher sprowadził osadników holenderskich. Mieli oni stworzyć sieć melioracyjną regulującą bagna otaczające wieś. Holendrzy mieszkali tu przez stulecia. Zachowali jednak odrębny język i wyznanie. Do dziś te tereny nazywane są przez Kaszubów Olendrami. Pozostał też po nich niespotykany w innych miejscach system zabudowy, tzw. dwurzędówka bagienna. W czasie sztormów miejscowość była zalewana przez fale morskie. W latach trzydziestych ubiegłego wieku zbudowano tamę typu holenderskiego. Dzisiaj jest już zabytkiem. Obecnie brzeg jest dobrze chroniony i umacniany.
Nadmorskie letnisko
Od 1975 roku, Karwia administracyjnie leży w granicach Władysławowa. Już w okresie międzywojennym przybywała tu liczna grupa letników. Dzisiaj może tu przebywać spora liczba wczasowiczów. Są eleganckie pensjonaty, kwatery prywatne, domki kempingowe i pola namiotowe Znajdziemy też kilka szachulcowych, dziewiętnastowiecznych domów. Niewiele brakowało, aby osadę spotkała katastrofa ekologiczna. W sylwestra 1978 roku, nieopodal miejscowości osiadł na mieliźnie holenderski statek „Anna Broere” wiozący tony toksycznych chemikaliów. Udało się jednak powstrzymać wyciek.
W Karwi byłam rok, czy dwa lata temu ale nie zrobiła na mnie tak entuzjastycznego wrażenia. Fakt, nie mieszkałam tam, wpadłam tylko poza sezonem, choć późną wiosną. Wszyscy stukali młotkami szykując się na lato,hałas był dokuczliwy. Ale knajpę czynną udało nam się znaleźć tylko jedną. Nie muszę dodawać, że nie było tanio. I w ogóle – nie podobało mi się. Może dłuższy pobyt zmieniłby moje odczucia. Na dziś – nie.