Bogota
Rumba to znaczy zabawa
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Po ciężkich dwunastu godzinach podroży autobusem Expreso Bolivariano zajechałam nareszcie do Bogoty – stolicy Kolumbii. Miasto wita mnie przyjemnym chłodem (to przez wysokość 2640 m n. p. m.) i uśmiechem mojej przyjaciółki – Aleidy.
Dzisiaj Wigilia, nie mam co liczyć na tradycyjną kuchnię, w menu jedzenie tajskie. Na kolację schodzą się kolejni znajomi Aleidy. Sajgonki i owoce morza z ryżem popijamy aguardiente – kolumbijską wódką z anyżu. Aleida podgrzewa ja na ogniu i dodaje syrop z malin. Po otworzeniu prezentów, tutaj przynosi je dzieciątko Jezus, wszyscy rzucają się do tańca.
Następny dzień upływa nam na zwiedzaniu z Davidem i Juanem Pablo – kolejnymi znajomymi z Sydney. Stolica Kolumbii, Bogota, to największe z miast w Andach. Ten ponad siedmiomilionowy gigant doskonale łączy architekturę kolonialną z nowoczesnymi drapaczami chmur.
Zwiedzanie zaczynamy od wielkiego Plaza de Bolivar który otaczają m. in. utrzymana w kolonialnym stylu siedziba kongresu –Capitolio Nacional, oraz Pałac Sprawiedliwości – Palacio de Justicia. W pobliżu znajduje się też pałac San Carlos, będący siedzibą prezydenta. Północna cześć miasta to Zona Rosa – strefa rozrywki i zakupowy raj. To nowoczesna Bogota, pełna biurowców i centrów handlowych. Wieczorem nadchodzi czas na rumbę. To kolumbijski odpowiednik słowa fiesta czyli impreza, zabawa. Przy najpopularniejszym browarze w kraju – Aquila – obserwuję tańczących Rolos i Cachacos – mieszkańców stolicy. Aleida tłumaczy słowa piosenek salsy – niektóre są dowcipne, inne wzniosłe i poważne, prawie każda opowiada o miłości. Na koniec wszyscy tańczymy do regethon – muzyki wywodzącej się z Portoryko, połączenia latynoskich rytmów z hip-hopem. Kolejny udany dzień dobiega końca…
Dodaj komentarz