Mniszew
Skansen Czterech Pancernych

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Wszyscy fani Czterech Pancernych wiedzą, że Studzianki to miejsce, gdzie stary Czereśniak końcem bata pokazywał naszym tankistom, jak mają jechać, by zdążyć na odsiecz otoczonym przez wroga radzieckim przyjaciołom. I Marusi…
Pod Studziankami rzeczywiście toczyła się bitwa, w której wzięła udział polska brygada pancerna. Była ona elementem większej operacji, nazwanej przez historyków walkami o przyczółek warecko-magnuszewski. Miała ona miejsce w sierpniu 1944 roku, a jej celem było zdobycie przyczółka na lewym brzegu Wisły, który stałby się punktem wyjścia do dalszej ofensywy, na Warszawę. Przyczółek zdobyto i tyle. Ofensywy nie było.
Pod Studziankami, na dawnym polu bitwy stoi czołg-pomnik, prawie „Rudy”. Miejsce ładne, na skraju Puszczy Kozienickiej. Opodal wieża widokowa, z której – ponad koronami drzew – popatrzymy na dawne pole bitwy.
Natomiast we wsi Mniszew, tuż obok występującego w nazwie operacji Magnuszewa, możemy obejrzeć ciekawy skansen wojenny, przypominający tamte wydarzenia. Przy przydrożnym parkingu stoi – także – czołg-pomnik. Wokół sporego placu poustawiano tablice pokazujące przebieg walk. Choć to najlepiej widoczny z drogi, to jednak nie najciekawszy fragment dużego projektu. Trzeba wejść po schodkach na szczyt piaszczystej wydmy. Tam zgromadzono bron i pojazdy, z jakich korzystano podczas pamiętnej operacji.
Eksponaty ustawiono w zrekonstruowanej sieci okopów, ziemianek i zasieków. Skansen stworzono w latach 70. ubiegłego wieku i pomyślano go – jak na owe czasy – nowocześnie. Można było zaglądać do środka militarnych umocnień. Potem przyszły lata zapomnienia, okopy rozmywał deszcz, pojazdy niszczyli wandale. W ostatnich latach jednak muzeum na wolnym powietrzu dźwiga się z upadku, widać ponowną rekonstrukcję. To dobrze, bo miejsce stanowi pole do ciekawej lekcji historii. Spacer zajmuje około godziny. Za wejście do skansenu trzeba zapłacić symboliczne pieniądze, przy parkingu jest niewielki barek.
Warto wiedzieć
Po drugiej stronie Wisły, na jej prawym brzegu, opodal wsi Tarnów jest także podobna, choć znacznie skromniejsza i bardziej zaniedbana ekspozycja. Stąd ruszyła przeprawa przez rzekę. Trudno jednak odwiedzić oba miejsca podczas jednej wycieczki, bo daleko do mostu: jeden jest w Górze Kalwarii, drugi w Dęblinie. Ewentualnie można skorzystać z promu pod Kozienicami.
Dodaj komentarz