Żółwin
Tajemnica uczonego awanturnika
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
W Żółwinie, wsi położonej na południe od podwarszawskiej Podkowy Leśnej stoi niewielki pałac. Do niedawna w ruinie, teraz ładnie odnowiony, nie wyróżniałby się spośród wielu podwarszawskich rezydencji, gdyby nie związana z nim tajemnicza historia?
Pałac w Żółwinie wybudowali Aleksandra i Michał Radziwiłłowie dla swojej córki, Michaliny, po mężu Leonowej Rzyszczewskiej. Zaprojektował go Józef Bobiński. Wkrótce pałac zmienił właścicieli, było ich wielu do II wojny. Gdy podczas Powstania Warszawskiego zjawił się tu Ferdynand Antoni Ossendowski, należał do państwa Witczaków.
Ferdynand Antoni Ossendowski, podróżnik, uczony, pisarz, członek Akademii Francuskiej i prezes Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy, był w czasach dwudziestolecia ważną postacią. Jego książki były naprawdę czytane, a najbardziej znana ?Ludzie, zwierzęta i bogowie? miała 142 wydania w 19 językach.
Zanim Ferdynand Ossendowski osiadł w niepodległej Polsce, przebywał na Wschodzie. Był uczonym prowadził badania na Syberii i w Mongolii. Tam zastała go rewolucja październikowa. Stanął po stronie białych, przyłączył się do armii generała Kołczaka. Kiedy bolszewicy rozbili tę armię, Ossendowski przedostał się do Mongolii. Tu zetknął się z majorem baronem Ungernem von Sternberg. Był to bałtycki Niemiec w służbie carskiej. Gdy imperium carów targane było wojną domową ogłosił się chanem Mongolii. Ossendowski, doskonale znający geografię i miejscowe języki stał się jego zaufanym doradcą i powiernikiem. Legenda mówi, że to jemu właśnie baron Ungern powierzył skarb ? przekazaną mu przez Kołczaka kasę białej armii wzbogaconą o dobra zrabowane z buddyjskich klasztorów. Ungerna schwytali i rozstrzelali bolszewicy w 1921 roku. Jego państwo przestało istnieć. A o skarbie słuch zaginął.
Ferdynand Ossendowski osiadł w Warszawie. Pisał książki. W jednej z nich nadmienił, że pewien lama przepowiedział Ungernowi rychłą śmierć. A Ossendowski, według tej samej wróżby miał umrzeć dopiero, gdy baron Ungernem von Sternberg mu o tym powie. I rzeczywiście. Pewnego wojennego dnia, w styczniu 1945 roku, w Żółwinie zjawił się niemiecki oficer. Nazywał się Ungern von Sternberg (bratanek majora-awanturnika). O czym rozmawiali? Następnego dnia Ferdynand Antoni Ossendowski zmarł. Pochowano go na cmentarzu w Milanówku. Gdy Warszawę zajęli Rosjanie, do Żółwina zajechało NKWD. Szukali Ossendowskiego. Gdy dowiedzieli się, że nie żyje, rozkopali grób, by sprawdzić, czy na pewno?
Warto wiedzieć
Teraz pałac w Żółwinie jest prywatną własnością, znajduje się tu niewielki hotel, choć ani na bramie, ani na budynku informacji o tym nie znalazłam.
Dodaj komentarz