Tokaj
Tokaj pić – zdrowie i radość

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Tajemnica putonów
W 24 obrośniętych grubą warstwą pleśni korytarzach leżakuje 200 tys. hektolitrów doskonałego wina. My jednak ograniczamy się do odwiedzenia dwóch, gdzie stoją puste beczki, a z sufitu zwisają nędzne pleśniowe strzępki. „To tylko taka dekoracja” – wyjaśnia przewodniczka. – W tej części piwnic jest za ciepło, by mogło tu leżakować wino – usprawiedliwia się. Jestem rozczarowana. Siadamy za stołem w ogromnej piwnicznej hali. Przewodniczka nalewa do kieliszków z coraz to nowej butelki i próbuje nam przybliżyć tajemnice tokajskich trunków. Jest ich wiele, a najprzedniejsze to szamorodni i aszú.
– „Szamorodni” (czyt. samorodny) to słowo pochodzenia słowiańskiego – tłumaczy przewodniczka, a ja potwierdzam jej słowa patrzącym na mnie pytająco Francuzom i Holendrom. – To znaczy „powstające samo z siebie”. Robi się je z soku z całych kiści winogron zbieranych jak leci, bez selekcji. Inaczej jest z aszú – opowiada. – Aszú to winogrona, które bardzo długo wiszą na krzaku, aż popękają, a w miejscu pęknięć zaatakuje je szlachetna pleśń (Botrytis cinerea). Dopiero wtedy zbiera się poszczególne owoce, ziarnko po ziarnku, tylko te zwiędłe i spleśniałe. Potem w kadziach pod wpływem własnego ciężaru puszczają sok. Powstały w ten sposób moszcz dodaje się do podstawowego, młodego wina. Wrzuca się go tam kubełkami o nazwie puttonyos. Na 136 litrów wina można wrzucić 3, 4, 5 lub 6 takich cebrzyków. Im ich więcej, tym wino jest słodsze, cięższe i droższe. Na etykietach przeczytamy liczbę putonów. Które z win smakowało nam najbardziej? – Szamorodni – odpowiadamy zgodnym, międzynarodowym chórem. Sześcioputonowy aszú jest za słodki.
Kolej na podróż w czasie
Z piwnicy Rákóczich wychodzimy trochę zawiedzeni. Choć przewodniczka nalewała ledwie na dno kieliszka, tempo degustacji było takie, że nie nadążaliśmy wypijać. A przecież wino trzeba smakować, nie wylewać… Nadrobimy to w mieście. Na razie – dla oddechu – zaglądamy do muzeum tokaju. Co zobaczymy? Narzędzia do produkcji wina, oczywiście. Jest tych różności trochę, bo też i winiarska tradycja ma swoje lata. Zaczęli już starożytni… ale sławę tokajskie wina zdobyły dopiero w XVII wieku. Pewnej jesieni z powodu złej pogody zbiory opóźniły się tak bardzo, że grona obeschły i zaatakowała je pleśń … Dopiero wtedy okazało się, że właśnie o to chodzi…
Małe nie znaczy gorsze
Mniejsze piwniczki, wcale nie mniej atrakcyjne, znajdziemy w bocznych uliczkach miasteczka i w otaczających Tokaj wioskach. Tu zobaczymy naprawdę obrośnięte czarną pleśnią korytarze, tu zobaczymy prawdziwe beczki z prawdziwym winem. Tu też, jeżeli zechcemy zrobić mały zapasik, gospodarze pozwolą nam popróbować różnych trunków i utoczą do butelki to wino, które przypadnie nam do gustu. A może nawet zamieszkamy u źródła? Właściciele piwnic organizują własne pola namiotowe i wynajmują pokoje. Oczywiście kupimy też butelkowane wino w sklepach pełnych najrozmaitszych tokajów. Różnorodność dotyczy tak smaków, jak cen i objętości.
Warto wiedzieć
* Tokajski region winiarski wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
* Tokaj to spokojne pastelowe miasteczko. Na co dzień dość senne, ożywa na jesieni w czasie święta winobrania. Najczęściej w pierwszy październikowy weekend.
Pewnie, że czerwone – egri bikaver. A czerwone jeszcze zdrowsze
W Egerze też jest ciekawie. Wino tylko czerwone.