Iłża
Wokół garncarskiego pieca
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Czas największej świetności garncarstwo w podradomskim miasteczku Iłża przeżywało w końcu XVI i na początku następnego wieku. Miasto garnkami stało. W 1594 r. tylko na jarmark św. Michała, garnki ciągnęło do Krakowa aż 56 koni?
Wożono je na Litwę, Białoruś, ponoć nawet do Szwecji. Ale to szwedzki potop przyniósł zniszczenie miasta i upadek profesji. Do poprzedniej świetności nie wróciła już nigdy. Po garncarzach z Iłży pozostał jeden garncarski piec. Stoi na skraju prywatnej posesji, ale jest udostępniony do zwiedzania. Konstrukcja jest ogromna, sięga prawie dachu stojącego obok domu jednorodzinnego. Tak naprawdę do dwa piece, przykryte jedną wspólną kamienną konstrukcją, wysoką na kilka metrów. Widać wnętrze, palenisko. Ten ostatni piec, wzniesiony został w połowie XIX w, w czasach, gdy garncarstwo w Iłży próbowało się odradzać. Należał do zmarłego w 1962 roku Stanisława Pastuszkiewicza mistrza garncarskiego, ostatniego starszego iłżeckiego cechu.
Na odrodzenie było jednak za późno. Konkurencji z metalowymi garnkami i wyrobami manufaktur nie wytrzymały gliniane naczynia. Nawet w samej Iłży około 1823 roku powstała Fabryka Naczyń Fajansowych Leviego Sunderlanda. Do dziś zachował się jej gmach, przy ulicy Podzamcze. Fabryczka istniała do 1903 roku, kiedy to spłonęła. Potomkowie właściciela przebudowali ją wtedy na kamienicę czynszową, która stoi do dziś i nazywana jest ?domem Sunderlanda?.
Piec piecem, to ciekawostka, ale w Iłży jest zamek, ruina. Bardzo ładnie wygląda z drogi od strony Radomia. I kościół, też ciekawy.