Lucerna
Dom przy domu, most przy moście
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Stałam sobie na schodkach wchodzących do rzeki Reuss w Lucernie, po kostki w wodzie dając stopom ochłodę. Z niezrozumiałym zainteresowaniem wpatrywałam się w kacze łapy i łabędzie szyje dryfujących przy brzegu ptaków.
Za plecami miałam sztandarowy zabytek Lucerny – kościół jezuicki pw. św. Franciszka Ksawerego z XVII wieku. Jaka szkoda, że był zamknięty. Uprzejma informacja powiadamiała, że ten dzień przeznaczony jest na sprzątanie świątyni. Szkoda, gdyż barokowy wystrój wnętrza o białych ścianach, wypełniony wysokiej klasy sztukaterią przyprawia ponoć o palpitację serca. Jeżeli jest choć w połowie tak bogaty i piękny jak wnętrze kościoła świętych Piotra i Pawła na Antokolu w Wilnie, który przywołałam we wspomnieniach – to szkoda.
Kontemplowałam rozciągającą się wzdłuż rzeki „wielką teatralną dekorację” – kamieniczka przy kamienicy, a każda inna: wysokie i zupełnie niskie, na dwa okna i szerokie, zadaszone brązową dachówką jedna w jedną, wyposażone w wieżyczki z różnorodnymi hełmami. Piękne fasady – tu Hotel Mr. Pickwick Pub, tam Hotel Des Alpes… I ratusz z czworokątną wieżą.
Na horyzoncie po lewej ręce, na wzgórzu, przykuł uwagę biały XIX-wieczny gmach zamku Gutsch, modnego wówczas wśród europejskich wyższych sfer hotelu (można się do niego wdrapać na wysokość 500 m lub podjechać kolejką). Ponad dachami kamienic majaczyły zwieńczenia kamiennych baszt obronnych w murze fortyfikacyjnym, którym otoczona była stara Lucerna. A rzeka – most przy moście – przeznaczone dla pieszych, kamienne z żelaznymi balustradami i te dwa, najpiękniejsze – drewniane, kryte dachem – Most Młyński (Spreuerbrücke) i Most Kaplicy (Kapellbrücke). Przerzucone są przez rzekę na skos. Dlaczego? Czy ktoś chciał sobie skrócić drogę? A może wówczas, gdy je budowano wymagał tego nurt rzeki Reuss, należącej do rzek rwących, mających swoje źródło w Alpach?
* * *
– Prima – usłyszałam nagle z ust chłopaka, który dzierżąc sandały w ręku stanął obok mnie w wodzie.
– Ha, ha. Prima – przytaknęłam.
Uśmiechając się na wspomnienie tego wyczerpującego dialogu (jak z filmów Andrzeja Kondratiuka) przeszłam na drugi brzeg Mostem Młyńskim. Spreuerbrücke, Most Młyński, zbudowany na początku XV wieku zwany jest również Mostem Tańca Śmierci. W drewnianych trójkątach umieszczonych pod spadzistym zadaszeniem umieszczono 67 obrazów , wykonanych w latach 1626-35 przez Kaspara Merlingera, przedstawiających sceny z motywem „Tańca Śmierci”. To jest coś!
Dodaj komentarz