Warszawa
Muzeum Czekolady u Wedla
W fabryce czekolady E. Wedel na warszawskiej Pradze znajduje się również muzeum Czekolady.
Zajmuje ono kilka poziomów dawnego budynku produkcyjnego z wejściem od Alei Wedla – Parku Skaryszewskiego. Jest jedną z najnowszych, od 4 września 2024 roku, atrakcji turystycznych stolicy.
Niemiecki imigrant
Zwiedzanie odbywa się z przewodnikami codziennie w godzinach od 10 do 20. Wchodzi się przez salę na poziomie -1, w której znajduje się duża ekspozycja historyczna słynnych zakładów, których początki sięgają roku 1851. Najpierw protoplasta warszawskiej gałęzi rodu, Karol Wedel (Karl Ernst Heinrich Wedel, 1813-1902), imigrant z Niemiec, założył w Warszawie małą rzemieślniczą manufakturę czekoladową z firmową cukiernią. Następnie jego syn Emil – to od pierwszej litery jego imienia rozpoczyna się słynny podpis na wyrobach i opakowaniach „E. Wedel” – po przyuczeniu się do zawodu cukiernika w Paryżu otrzymał zakład od ojca w prezencie ślubnym.
Zbudował, nadal istniejącą, kamienicę przy ul Szpitalnej, do której przeniósł firmę, a na parterze otworzył sklep firmowy i pijalnię czekolady. Jego syn Jan przeniósł firmę na jej obecne miejsce, przy ul. Zamojskiego, do ówczesnej dzielnicy przemysłowej Kamionek na Pradze. Do wbudowanej przez siebie fabryki, później – a także obecnie – przebudowywanej, chociaż należy ona już do zupełnie innych właścicieli. W oszklonych gablotach zajmujących całą długą ścianę oglądać można dokumenty, fotografie i pamiątki z dziejów fabryki, przede wszystkim liczne wzory opakowań jej licznych wyrobów w ciągu już 175 lat.
Bogata, chociaż niekompletna paleta wyrobów
Jednak daleko nie wszystkich. Nie znalazłem wśród nich np. zapamiętanych z przedwojennego dzieciństwa pudełek czekoladowych „papierosów” z ustnikami ze „sreberka” w kolorze złotym. A przede wszystkim trzeciego z najsłynniejszych niegdyś wyrobów fabryki, obok ręcznie zdobionych torcików i ptasiego mleczka, czekolady „Manila”. Dużych, o ile dobrze je zapamiętałem, 250 gramowych bloków czekoladowych z twardym nadzieniem, chyba migdałowo, orzechowo, waflowym, którego smak trudno zapomnieć nawet po wielu latach. Bo produkowano ją na pewno w latach 40. i 50. XX wieku. Była droga, ale pyszna.
Właściwa ekspozycja muzealna rozpoczyna się piętro wyżej. Obowiązuje tu bowiem zasada, że w trakcie zwiedzania wchodzi się na coraz wyższe piętra, do kolejnych działów muzeum po schodach, a po zwiedzaniu zjeżdża się windą. Ekspozycja ma informować zwiedzających skąd się biorą ziarna kakaowe oraz jak wyrabia się czekoladę. Poczynając od historii, początków w Ameryce Południowej. Pokazany jest więc fragment dżungli z rosnącym w nim kakaowcami. Przynajmniej taki, jak ją sobie wyobrażali autorzy jej projektu. Bo byłem w prawdziwych dżunglach, w rzeczywistości wyglądają inaczej. Ale na potrzeby zwiedzających, zwłaszcza dzieci, powinno to wystarczyć.
Zobaczyć, usłyszeć, dotknąć, spróbować
W pewnym momencie na ścianie rozjaśnia się postać egzotycznej wieśniaczki, uprawiającej na rodzinnej farmie w Ghanie drzewa kakaowców i opowiadającej o nich oraz pokazującej duże owoce o kształcie wrzecionowatym, trochę podobne do piłek rugby, z których wydobywa się ziarna kakao. Następna ekspozycja pokazuje suszenie tych ziaren. Przy czym każdy może ich powąchać, a nawet skosztować, do czego zachęca sympatyczny i przygotowany przewodnik. Bo muzeum zapowiada, że wszystkiego w nim można dotknąć i spróbować.
Dodaj komentarz