Petra
Różowe skalne miasto
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Kilka minut spaceru od Al Khazneh mijam ciąg wykutych w ciemnej skale grobowców i dochodzę do amfiteatru. Mógł pomieścić siedem tysięcy widzów i był wykorzystywany zarówno przez pierwszych mieszkańców, jaki Rzymian. Dalej dochodzimy do Alei Kolumn. Po prawej sąsiadujące ze sobą kolejne grobowce, rozmachem przypominajże raczej pałace. Każdy w nieco innym stylu, widać wpływy architektoniczne z Grecji. Jedna z budowli to grobowiec rzymskiego legata Sykstusa Florentinusa (z ok. 130 r.). Między zachowanymi kolumnami idę brukowaną ulicą. Niegdyś po obu jej stronach stały domy kupców i rzemieślników. Na końcu, pod namiotami i daszkami dwie restauracje – chwila na odpoczynek i łyk gorącej, mocnej herbaty.
Teraz czeka nas wspinaczka po schodach do drugiego najsłynniejszego zabytku Petry. Większość turystów jako środek lokomocji wybiera osiołki. Kiedy po kilku minutach mijają nas na wąskiej ścieżce pnącej się w górę, po minach i okrzykach strachu poznajemy, że żałują decyzji. Ich wierzchowce poganiane przez miejscowych „taksówkarzy” pędzą podrzucając biednych jeźdźców. Ci zaś całą swoją uwagę i resztki sił musza skupić na ratowaniu życia. Wolimy te trzy kwadranse się przemęczyć – mamy czas na podziwiane krajobrazu, na odpoczynek. Podobno do pokonania jest tutaj 800 stopni, jednak mało kto ma siły to liczyć.
Wreszcie jesteśmy. Przede nami największa z budowli Petry. Ściana monastyru Al Deir ma wymiary 45×50 m. Nazwę budowla zawdzięcza temu, iż była wykorzystywana jako klasztor bizantyński. I podobnie jak w skarbcu Al Khazneh – kolumny na dwóch kondygnacjach i okrągłe zwieńczenie kaplicy nad głównym wejściem. Wdrapujemy się na najwyższe w okolicy wzgórze – spotykamy tu mały punkt z pamiątkami: stolik, flaga jordańska, rozłożone pamiątki. Kilka zdjęć i powrót na dół, żeby wypić kolejna herbatę w małej kafejce pod wielkim kamieniem naprzeciwko monastyru. Potem powoli w dół, by przed zachodem słońca znaleźć się na początku doliny. Strażnik przy Al Khazneh miał rację. Warto było tutaj przyjść pod koniec dnia. Tym razem ściany skarbca płoną karmazynowo, im niżej tym kolor jest ciemniejszy, cięższy. Po kwadransie ściany czernieją, wokół zapadają ciemności, czas powrotu…
Poczytaj więcej o okolicy:
Zajrzyj na te strony:
- autor jest redaktorem naczelnym Magazynu Turystycznego Wasze Podróże
Dodaj komentarz