Żylina
Stąd druciarze poszli w świat

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Kto trafi do Żyliny (Žilina) i znajdzie się na dolnym rynku w tym mieście (promenadą od dworca w kierunku starówki) niech zatrzyma się na chwilę w miejscowej galerii i obejrzy wystawę poświęconą tradycji… druciarskiej.
To unikat na skalę światową. Takiego zbioru wyrobów z drutu nie znajdziemy w żadnym innym miejscu na świecie.
Dlaczego tu?
Bo stąd wywodzili się druciarze, którzy tworzyli swe precyzyjnie wyplatane dzieła na całym świecie. Zaczęło się od… próby związania końca z końcem. Ludzie zasiedlający tutejsze górskie okolice, dość jałowe doliny potoków znajdujących ujście w rzece Wag (Váh), musieli poszukać zajęcia, które przyniosłoby dodatkowy zarobek. Dlaczego zajęli się wytwarzaniem przedmiotów z drutu? Tego chyba do końca nie wiadomo. – Pierwszymi druciarzami byli po prostu chłopi. Tyle że rzemiosło ludowe zwykło wykorzystywać surowiec będący na miejscu, pod ręką – opowiada Katarína Hallonová, autorka historycznej części ekspozycji. – W naszym regionie stało się inaczej. Chłopi zaczęli wykorzystywać surowiec zupełnie obcy, produkowany jednak masowo na nieodległym przecież Śląsku. Najpierw sezonowo, gdy nie było prac polowych, łączyli drut z ceramiką ulepszając w ten sposób funkcjonalność naczyń. Potem zaczęli produkować druciane przedmioty: łapki na myszy, kagańce dla bydła, koszyki, przykrywki na kominy, kratki do suszenia grzybów, siatki do okien, sita, czerpaki, podkładki pod gorące garnki – opowiada pani historyk.
Najpierw na Węgry, potem do innych krajów
Z doliny Wagu druciarze rozeszli się po całej Europie w XIX wieku. Najpierw na Węgry, potem dalej, do innych krajów. Słowackich rzemieślników nie było tylko we Włoszech, Hiszpanii i Portugalii. Poza tym trafili wszędzie. Zaczęli ekspansję jako wędrowni rzemieślnicy, wkrótce jednak pozakładali stałe warsztaty. Także na terenie dzisiejszej Polski było ich kilkadziesiąt, między innymi w Łodzi, Kaliszu, Płocku, Częstochowie, Wrocławiu, nawet w Szczecinie. Warszawska manufaktura Josefa Holánika-Bakeľa słynęła na przykład z wazonów, amfor i półmisków wykonanych z mosiężnego, ale pozłacanego lub posrebrzanego drutu. Największe druciarskie przedsiębiorstwo, zorganizowana przez Stefana Hunčika prawdziwa druciarska fabryka, zainstalowała się w Moskwie. Na początku ubiegłego wieku zatrudniała 400 osób, a w katalogu, wśród innych wyrobów, miała aż 70 modeli drucianych klatek dla ptaków!
Poczytaj więcej o okolicy:
Zajrzyj na te strony:
- także o druciarzach z Poważa w naszym portalu
Dodaj komentarz