Gorgany
W drodze ku górom

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Już wstępna analiza map podpowiedziała nam, że bazą wypadową, do której chcemy dotrzeć jest Osmołoda. Turystyczna miejscowość w sercu Gorganów. Dotarcie do niej z Iwono-Frankowska nie jest bardzo trudne, ani tym bardziej drogie, za to niezwykle czasochłonne. Najprostsza metoda to korzystanie z autobusów kursowych i tzw. „marszrutek”. Wybór podpowiada życie. Wsiadać należy w to, co jedzie. Rozkłady są (autobusów rzecz jasna) – niekiedy wiernie oddaja rzeczywistość, niekiedy mniej. Dowiedzenie się od miejscowych, czy coś pojedzie czy nie, jest mało możliwe. Odniosłem wrażenie, że dla nich nasza potrzeba ustalenia na pewno takich detali jest nieco egzotyczna. „Marszrutki”, lub małe busy można po prostu wypatrzeć i wynająć. Te nastoletnie i starsze pojazdy, wyglądające jakby miały rozpaść się na pierwszym zakręcie, bardzo dzielnie radzą sobie z tutejszymi drogami. Ceny są bardzo atrakcyjne, a czas jazdy bardzo nieatrakcyjny.
Trzeba jednak przyznać kierowcom ukraińskim, że z ogromną wprawą i spokojem poszukują wśród wszechobecnych na drodze dziur takiej trasy, która pozwoli im dotrzeć na miejsce bez urywania kół, łamania elementów zawieszenia i co najważniejsze – z nadzieją, że wrócą i następnego dnia znów wyjadą, aby zarobić kilkadziesiąt hrywien. Ważną informacją dla polskiego turysty może być też to, że niezależnie od temperatury na zewnątrz (w dniu naszej podróży było 32 st. C) okna muszą być bezwzględnie zamknięte. Każdą nasza próba choćby uchylenia okna kończyła się jego natychmiastowym zamknięciem, nierzadko połączonym z wrogim spojrzeniem a nawet gniewnymi słowami. No i najważniejsze – ostatni ok. trzydziestokilometrowy odcinek do Osmołody pokonywaliśmy 1,5 godziny! Całość trasy z Iwano-Frankowska przez Kałusz do Osmołody odbyliśmy w ciągu ok. 3,5 godz., płacąc równe 30 hrywien (12 zł). Tak czy inaczej od 9 rano (Lwów) do 19 po południu przemieściliśmy się w serce Gorganów, wydając na to ok. 60 hrywien (czyli poniżej 25 zł).
W samej miejscowości jest kilka pensjonatów gdzie można zdobyć nocleg, restauracja, gdzie całkiem dobrze można zjeść oraz niewielkie pole namiotowe, bez urządzeń sanitarnych (nie licząc „sławojki”), za to sympatyczne i tanie. Są też sklepy, gdzie bez problemu kupimy wszystkie podstawowe produkty.
Jestem z tych, którzy właśnie tak stawali na Haliczu i spoglądali na niezmierzone pasmo gór na wschodzie, na świat zakazany. I… choć wiem, że w Gorganach najwięcej jest polskich turystów, że warto, że pięknie, ciągle nie mogę tam trafić. Oj, chciałoby się!
Jest nas takich więcej…