Gorgany
W drodze ku górom

Dowiedzenie się od miejscowych, czy coś pojedzie czy nie, jest mało możliwe. Odniosłem wrażenie, że dla nich nasza potrzeba ustalenia na pewno takich detali jest nieco egzotyczna. „Marszrutki” można po prostu wypatrzeć i wynająć.
fot: Andrzej Nowicki
Gorgany. W drodze ku górom
Ważną informacją dla polskiego turysty może być też to, że niezależnie od temperatury na zewnątrz (w dniu naszej podróży było 32 st. C) okna muszą być bezwzględnie zamknięte. Każdą nasza próba choćby uchylenia okna kończyła się jego natychmiastowym zamknięciem, nierzadko połączonym z wrogim spojrzeniem a nawet gniewnymi słowami.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Gorgany to niezbyt wysokie góry (najwyższe szczyty ledwo przekraczają 1800 m n.p. m.). Są jednak rozległe i bardzo mało zagospodarowane, co powoduje konieczność pokonywania znacznych odległości dolinami. Drogi w nich istniejące to całkiem niezłe „szutrówki”, poruszają się po nich jednak wyłącznie pojazdy służb leśnych oraz ciężarówki transportujące drewno. Zdanie się na okazję może się skończyć nastokilometrowym marszem zalesioną doliną. Jest jednak możliwość wynajęcia samochodu, służącego na co dzień do przewozu robotników leśnych. Taka właśnie „taksówka” marki gaz, będąca w istocie ciężarówką z drewnianymi ławkami, zawiozła naszą czteroosobową ekipę niemal do końca jezdnej drogi w dolinie. Wydaliśmy 100 hrywien (ok. 40 zł), zaoszczędziliśmy trzy godziny marszu drogą w trzydziestostopniowym upale. Moje doświadczenie jest takie, że powrót z gór, to też kilkanaście kilometrów drogą i przy bardzo małym na niej ruchu, trudno więc liczyć na okazję. Pocieszeniem jest to, że wracając przed wieczorem, można mieć nadzieję na cień i temperatury bliższe 20 st. C.

Odległości w Gorganach raczej wykluczają nocowanie wyłącznie w miejscowościach na dole. Własny namiot wydaje się rozwiązaniem optymalnym. Schronisk nie ma prawie wcale, wyznaczonych pól biwakowych również. Chlubny wyjątek stanowi schron turystyczny pomiędzy Popadią i Grofą. To bardzo przyzwoity budynek z pryczami, stołami, piecem i drobnymi sprzętami ułatwiającymi życie w takich warunkach. Jest więc siekiera, ruszty do ogniska, wiadro i trochę puszek i innej żywności pozostawianych tu przez nocujących. Aż żal, że w polskich górach nie istnieją już tego typu schrony, a i zazdrość, że ten stojący w ukraińskich Gorganach, nie jest ani dewastowany, ani okradany ze sprzętów. Stoi dokładnie na miejscu dawnego schronu Ukraińskiego Krajoznawczo Turystycznego Towarzystwa „Płaj” z siedzibą we Lwowie i pochodzi z lat trzydziestych ub. wieku.

O wycieczce na gorgańską Popadię napiszę osobno, zwłaszcza że góra to piękna, potężna i bardzo, bardzo ciekawa.

Czytaj dalej - strony: 1 2 3

Poczytaj więcej o okolicy:

 

Komentarze: 2

    kajek, 21 lutego 2010 @ 12:40

    Jestem z tych, którzy właśnie tak stawali na Haliczu i spoglądali na niezmierzone pasmo gór na wschodzie, na świat zakazany. I… choć wiem, że w Gorganach najwięcej jest polskich turystów, że warto, że pięknie, ciągle nie mogę tam trafić. Oj, chciałoby się!

    wędrowiec, 21 lutego 2010 @ 18:41

    Jest nas takich więcej…

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij