Soszów
Przyjaźnie, jak za miedzą

Na sam szczyt Soszowa (886 m n.p.m.) wyciągnie nas podwójny orczyk, 600-metrowy, dość płaski. Warto jednak się tam wybrać, bo z podszczytowej polany roztacza się bardzo ładny widok na pasma Beskidów Śląskiego i Żywieckiego.
fot: Stanisław Błachnio
Soszów. Przyjaźnie, jak za miedzą
Koniec kolejki jest tuż poniżej schroniska Soszów. Stąd można zjechać 900-metrową trasą pod wyciągiem, czerwoną, bardzo przyjemną, taką w sam raz.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Ośrodek narciarski Soszów w Wiśle – nie wiem dlaczego – przypomina mi stoki czeskie.  Może przez położenie? Może przez infrastrukturę? Może przez klimat, a może przez bliskość granicy? Nie wiem. Ale to raczej pozytywne skojarzenie.

Zacznę jednak od mankamentów. Ośrodek leży daleko od miasta, w na samym końcu doliny zajętej przez przysiółek Jawornik. Zmotoryzowanym to nie przeszkadza, ja jednak wybrałem się na narty bez samochodu. Autobusem PKS dojechałem do centrum przysiółka, i co dalej? Na nogach. Dwa z hakiem, może trzy kilometry pod górę, wąska asfaltową drogą. Żadna przyjemność z nartami na ramieniu. W sezonie chyba tam jeżdżą jakieś busy, ale to były pierwsze dni marca. Najwyraźniej – po sezonie. To samo „po sezonie” skutkowało jednak luzem na stoku, i to od rana do wieczora.

Pod wyciągiem

Dolna stacja ośrodka znajduje się na poziomie 610 m. Stąd startuje czteroosobowa, nowoczesna ławka. Jest dość krótka, ma tylko 800 metrów i pokonuje 180 metrów w pionie. Koniec kolejki jest tuż poniżej schroniska Soszów. Stąd można zjechać 900-metrową trasą pod wyciągiem, czerwoną, bardzo przyjemną, taką w sam raz. Jeśli jednak ktoś uzna ten wariant za zbyt trudny, lub zechce urozmaicić sobie zjazdy, ma dwie możliwości odbicia w prawo na trasę niebieską.

Na sam szczyt

Można jednak wyjechać wyżej. Na sam szczyt Soszowa (886 m n.p.m.) wyciągnie nas podwójny orczyk, 600-metrowy, dość płaski. Warto jednak się tam wybrać, bo z podszczytowej polany roztacza się bardzo ładny widok na pasma Beskidów Śląskiego i Żywieckiego. Stąd mamy trzy możliwości zjazdu. Możemy pozostać trochę na podszczytowym stoku obsługiwanym przez 800-metrowy talerzyk, cały czas z widokiem na góry. Możemy zjechać stokiem najpierw szerokim, obok zabudowań a potem dość wąskim, przez las, do schroniska i górnej stacji kolejki krzesełkowej. Możemy też pojechać na sam dół długą, prawie dwukilometrową trasą.

Wszystkie te stoki (oprócz wspomnianej już trasy czerwonej i krótkiego łącznika między odgałęzieniami również wspomnianej już trasy niebieskiej, który – nie wiadomo czemu – oznaczono na czarno), zakwalifikowano jako łatwe. Jednak długi zjazd z samej góry ma po drodze odcinki, które początkującym mogą sprawiać pewne trudności. Do nauki przewidziano tylko króciutki stoczek przy górnej stacji kolejki – takie narciarskie przedszkole.

W sumie…

Do tego przyzwoite zaplecze gastronomiczne (dość drogo), wypożyczalnia, etc. Nieźle przygotowane trasy. W sumie wrażenia  dobre. Warto też wspomnieć, że ośrodek na Soszowie ma dość przyjazny system biletów. Można kupić karnet na 3,4,5 godzin, na popołudnie i na cały dzień.

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 13 marca 2010; Aktualizacja 15 marca 2021;

Komentarze: 2

    wędrowiec, 20 marca 2013 @ 09:33

    To wszystko prawda,podobne miałem wrażenia. Podjechałem samochodem, więc problem mnie nie dotyczył. Docenić nawet muszę fakt, że ponieważ parkingi ciągną się dość wysoko przy trasie zjazdowej, można oddać karnet w barze przy górnej stacji krzesełka i tam odebrać kaucję.Wtedy można zjechać na nartach wprost do samochodu. To jedno ułatwienie.
    Druga ciekawostka też dotyczy parkingów: są płatne – o ile pamiętam – 5 zł. Na stronie ośrodka jest informacja, że parkingi prowadzi „inny podmiot gospodarczy”, więc na opłaty stacja narciarska wpływu nie ma. Za to, w ramach rekompensaty za koszty (dobrym standardem już jest, by parkingi w stacjach narciarskich były bezpłatne, wraz z karnetem dostajemy talon na darmową kawę lub herbatę. „Zrealizowałem” moja kawę, nie była wcale zła.
    I trzecia sprawa: Tu już nie będzie pochwały. Byłem na tym stoku w trudnych warunkach; śnieg był miękki, rozjeżdżony. I co? Puścili ratrak nie zamykając stoku! Pewności nie mam, ale wydaje mi się, że takie praktyki są obecnie zakazane. A nawet jeśli nie – to niebezpieczne i nikt już tak nie robi. Choć nie zmienia to faktu, że „po ratraku” jeździło się znacznie przyjemniej.

    Anna, 15 marca 2021 @ 19:15

    Opis się zgadza, nic się nie zmieniło. Nie wiem jak z oddawaniem karnetu w barze – nie praktykowałam, ale i nie wpadłam na to. Chyba żadnych informacji na ten temat nie było, ale pewności nie mam. Na pewno parking był bezpłatny – to się zapewne zmieniło. Ciekawe natomiast jest covidowe rozwiązanie – na zdjęciu. Kamery czytają twarze i przypisują karnet do osoby – żeby sobie nie przekazywać. Najwyraźniej przy okazji sprawdzają, czy człowiek ma maskę na twarzy. Do końca to chyba jednak nie działało, bo widziałam przejeżdżających przez bramki bez masek.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij