Libuchora
Znikają szybko bojkowskie chałupy
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Za Wysockiem Wyżnym opuściliśmy dolinę Stryja skręcając na wschód na drogę prowadzącą do Libuchory, wsi u podnóży Bieszczadów Wschodnich na Ukrainie.
Stan drogi, w porównaniu do znanego nam opisu z 2003 roku, nie uległ zmianom. Trzeba lawirować pomiędzy głębokimi dziurami. Na szczęście było sucho i mieliśmy nasze odpowiednie na taką okoliczność auto.
Lepiej się pospieszyć ze zwiedzaniem
Wieś Libuchora ma około 12 kilometrów długości. Dolina potoku o tej samej nazwie podchodzi pod główny grzbiet Wschodnich Bieszczadów. O wielkości wsi świadczą dwie cerkwie – w dolnej i górnej części, obie oczywiście „pozłocone” blachą. Dawne piękno architektoniczne szybko odchodzi w przeszłość. Znikają nie tylko gonty na dachach cerkwi i strzechy wiejskich chat. Tych tradycyjnych, bojkowskich, o których pięknie pisał J. Marszałek, już prawie nie ma. Naliczył ich we wsi w 2003 roku jeszcze kilkadziesiąt. Pozostały nieliczne, ale i te popadają w ruinę, zwykle są opuszczone. Spotkaliśmy tylko kilka starych, tradycyjnych zagród w Libuchorze górnej. Tylko w jednej z nich mieszkali jeszcze starsi ludzie. Bojkowskie stodoły, charakteryzujące się wysmukłym słomianym dachem, też są nieliczne. Podobnie jak zdobione drewniane studnie i plecione płoty, wszystko to, co stanowiło o pięknie architektury tego rejonu, znika. Na dachach domów zagościł eternit.
Jeśli chcecie zobaczyć choćby te resztki bojkowskiej kultury ludowej, spieszcie się! Wkrótce zostaną tylko opisy w „Płaju”. Tak, czy inaczej warto zapoznać się z nimi. Charakteryzują oryginalną konstrukcję chałupy, stodoły, obory i stajni, stanowiących jedną całość każdej zagrody. A także poszczególne funkcje zabudowań. Ich piękno polega, a może raczej należy już rzec polegało, na doskonałym wkomponowaniu w górski, bieszczadzki krajobraz. Ale to już przeszłość! Gospodarze zastępują stare drewniane konstrukcje nowymi domami z pustaków i innych byle jakich materiałów, bez charakteru, ale w ich mniemaniu, nowoczesnymi.
O nocleg nie jest łatwo
Mieliśmy poważny problem ze znalezieniem noclegu w Libuchorze. Co prawda nad wsią, na skraju lasu, jest stacja turystyczna, czyli turisticznij pritułok o nazwie „Ruski Put”, ale była całkiem pusta, bez turystów i bez obsługi. Nie chcieliśmy ryzykować pozostawienia naszego samochodu bez opieki wyruszając w góry. W końcu, po długich poszukiwaniach, udało się wynająć pokój w nowo wybudowanym domu właściciela jedynego w górnej części wsi sklepu. Obok stał jeszcze stary, drewniany dom, służący jako magazyn i letnia kuchnia. Podobał nam się bardziej. Nowy dom, niepiękny w swej eklektycznej formie, był prawie skończony. Widać było, że gospodarze są z niego bardzo dumni, szczególnie gdy pokazywali nam bogato wyposażoną łazienkę, niestety nie podłączoną do sieci wodnej i bez czynnego WC.
Cóż więc było robić!
Kąpiel odbywała się pod zimnym prysznicem w drewnianej budce, WC mieściło się w sąsiedniej budce, czyli „sławojce”, za gnojówką. Kto nie wie co to, niech poszuka znaczenia nazwy „sławojka”, obiektu popularyzowanego na polskiej wsi w latach międzywojennych i trochę po wojnie.
Poczytaj więcej o okolicy:
Zajrzyj na te strony:
- Tekst stanowi fragment artykułu pt. Połoniny i doliny. Bieszczady Wschodnie – Pasmo Pikuja, opublikowanego w Gazecie Górskiej 2019 – jesień
Dodaj komentarz