Tropsztyn
Gorączka złota na zamku

Czy to tu, na zamku Tropsztyn w Wytrzyszczce ukryty jest skarb Inków… Mimo upływu wielu lat droga od legendy do prawdy wciąż jest kręta i wyboista, a sama historia wydaje się zbyt piękna, aby mogła być prawdziwa… Ale po kolei…
fot: Jerzy Leśniak
Tropsztyn. Gorączka złota na zamku
Fachowcy podkreślają, że zamek Tropsztyn w Wytrzyszczce to jedyna zrekonstruowana w Małopolsce budowla tej klasy i tej wielkości.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Ocalała z wielkiego powstania garstka (kilkudziesięciu czy kilkunastu) Inków, wraz z Sebastianem oraz Uminą z jej mężem, przedostała się do Europy. Zabrali ze sobą złoto, które dla nich miało znaczenie wyłącznie kultowe, ale wiedzieli już, że jest przedmiotem pożądania Europejczyków. Hiszpańscy szpiedzy wyśledzili ich w Wenecji, gdzie pchnęli sztyletem i wrzucili do kanału męża Uminy (co potwierdza zapisek w archiwum Republiki Weneckiej). Zbiegowie uciekli więc przed prześladowcami do Nidzicy. Umina miała już wtedy kilkuletniego syna Antonia. Hiszpański wywiad dotarł jednak do Niedzicy. Opłacony zabójca zamordował Uminę, synek Antonio cudem ocalał. Po przybyszach z Peru zaginął ślad. Ale nie na zawsze. Odnajdzie się po półtorej wieku.

Według Jalu Kurka, który po raz pierwszy wydobył na światło dzienne tę niezwykłą historię w 1946 roku, Andrzej Benesz, młody obywatel Bochni, kierownik transportu spółdzielczego, odkrył, że jest potomkiem Berzeviczych, prawnukiem Antonia-Inki, zaraz po zakończeniu wojny. W parafii Świętego Krzyża w Krakowie odnalazł oryginalny dokument: akt adopcji Antonia-Inki z 1797 r. przez Wacława Benesza-Berzeviczy wraz z testamentem spisanym na niedzickim zamku. Dokument uwierzytelnił proboszcz ks. dr Andrzej Mytkowicz. Sebastian był stryjem Wacława. Obaj nie posiadali synów, Antonio został więc dziedzicem zamku w Niedzicy. Zmarł w 1877 roku w Krumlovie na Morawach. Jego najstarszy syn Ernest miał z kolei syna Jana ? rodzonego ojca Andrzeja Benesza.

Wiele lat później, w 1946 r. Andrzej Benesz uzyskał zgodę wojewódzkiego konserwatora zabytków w Krakowie na przeszukanie niedzickiego zamku, gdzie ? co za odkrycie! ? 31 lipca pod kamiennymi schodami, dokładnie jak widniało w testamencie, odnalazł w metalowej rurce rzemienne, kolorowe sznurki z supełkami, ozdobione złotymi blaszkami. To było inkaskie kipu ? swojego rodzaju ?pismo? Indian, zapis informacji za pomocą koloru sznura i kombinacji węzłów! Do dziś nikt go nie rozszyfrował.

Stosowny protokół opieczętowali i podpisali uczestniczący przy poszukiwaniach żołnierze ze strażnicy WOP, miejscowy sołtys i leśniczy. Niedługo potem utopił się w Dunajcu kustosz zamku w Niedzicy. Po latach zginął i sam Benesz, w przeddzień 16. urodzin swego jedynaka, któremu akurat nazajutrz miał przekazać przechodzącą od pokoleń z ojca na syna tajemnicę przedziwnego rodzinnego spadku, który uchodzący przed wrogami Inkowie mieli przewieźć z Niedzicy właśnie do Tropsztyna.

Czytaj dalej - strony: 1 2 3

Poczytaj więcej o okolicy:

Komentarze: 1

    wędrowiec, 8 sierpnia 2012 @ 10:03

    Okropna atrapa zamku. Wolę prawdziwe ruiny niż taką atrakcję turystyczną, która nie wiadomo czemu służy, chyba tylko zarabianiu pieniędzy. ładny jest tylko widok na jezioro.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij