Kyaikhtiyo
Pielgrzymka na Złotą Skałę

Dotarcie tutaj wymaga, zwłaszcza od cudzoziemców, pewnego wysiłku. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Do wioski Kinpun dojeżdża się w otwartych pudłach ciężarówek, dalej już tylko pieszo...
fot: Cezary Rudziński
Kyaikhtiyo. Pielgrzymka na Złotą Skałę
Jednym z dobrych uczynków jest wykupienie za niewielką kwotę ptaszka z klatki oraz wypuszczenie go na wolność. To, że wytresowany ptak szybko wraca do klatki, nie ma już większego znaczenia.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

O wschodzie i o zachodzie

Widoki z trasy biegnącej zboczem góry na dolinę oraz wyłaniającą zza zakrętów coraz lepiej widoczną Złotą Skałę i inne obiekty sanktuarium, a także stupy wzniesione na górskich zboczach, w pełni wynagradzają wysiłek. Przy drodze jest zresztą sporo miejsc, w których można usiąść i odpocząć, napić się czegoś bądź zjeść. Na górze okazuje się, że do dyspozycji pielgrzymów, a zwłaszcza turystów, są skromne hoteliki oraz jadłodajnie. Powstaje ich coraz więcej, gdyż warto tu spędzić noc aby nie tylko zobaczyć sławną skałę, stupę i sanktuarium w różnym oświetleniu, ale również zachód i wschód słońca. Wzdłuż kilkusetmetrowej przełęczy łączącej dwa wzgórza biegnie droga. Po jej bokach opadając w kierunku dolin dwoma-trzema poziomami stoją hoteliki. A po zachodniej stronie także miniatura sławnej Złotej Skały. Na wzgórze świątynne prowadzą szerokie kamienne schody strzeżone na górze przez kilkumetrowej wysokości  biało-złote, stylizowane lwy. Za nimi jest brama – arka i zaczyna się sanktuarium. Już po schodach chodzić można wyłącznie boso.

I z powrotem

Droga w dół, do samochodów, jest o wiele przyjemniejsza. Mijam zarówno schodzących, jak i wchodzących pielgrzymów, przydrożne jadłodajnie, sklepiki i stragany witany uśmiechem przez sprzedawczynie oraz machaniem rączek przez dzieci. Jeszcze tylko wariacki zjazd na pudle ciężarówki i już można wsiadać do wygodnego autokaru. Po drodze zatrzymujemy się na krótko w wiosce rybackiej. Na ogromnych drewnianych pomostach zbudowanych na palach na brzegu rzeczki suszą się niezliczone ryby. W cieniu drzew kobiety czyszczą najświeższy połów, noszą koszami i wykładają pod palące promienie słońca. Przydrożne sklepiki i kramy zawalone są już gotowymi do sprzedaży suszonymi rybami. Wydaje się, że poza nimi oraz olejem w butelkach, nie handluje się tu niczym innym. Wyglądają nawet apetycznie. Ograniczam się jednak tylko do zrobienia serii zdjęć. Stosuję się bowiem do zasady: jeżeli jesz coś w krajach trzeciej kategorii czystości na bazarach lub w przydrożnej gastronomii, to tylko świeżo zdjęte z ognia…

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij