Supraśl
U Pana Boga w ogródku
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zabytkowa ulica 3-go Maja, przy której stoją drewniane Domy Tkaczy, to istna perełka. Na ścianie jednego z domków wisi nawet obraz Matki Boskiej. Po prostu – jak u Pana Boga w ogródku! No właśnie… wiele scen z serii komediowej Jacka Bromskiego „U Pana Boga…” (za piecem, w ogródku i za miedzą) rozgrywa się w Supraślu. Przy głównej ulicy można bez trudu odnaleźć dom filmowego komendanta. Komisariatem Policji był natomiast dawny tzw. Dom Kleina. W tym budynku mieści się obecnie siedziba Centrum Kultury i Rekreacji. Turyści, odwiedzający mieszczącą się tu galerię zdjęć podlaskiego fotografika Wiktora Wołkowa, najczęściej nie mają pojęcia, że wchodzą do filmowego komisariatu.
Do niezwykłości supraskich zaliczyć też trzeba szczególny ekotyp sosny rosnący w tych okolicach. Tak zwana „Sosna supraska” była w XVII – XVIII w cenionym na zachodzie Europy materiałem do produkcji masztów okrętowych. Drewno spławiano z okolic Supraśla rzeką Supraśl do Narwi a Narwią do Tykocina. Zajmowali się tym flisacy zwani tu orylami. W Tykocinie drewno odsprzedawano flisakom wiślanym, którzy spławiali je dalej Narwią do Wisły i Wisłą do Gdańska. Kiedy młody supraski oryl pierwszy raz przepłynął cała trasę i szczęśliwie odsprzedał drewno, miał obowiązek towarzyszom postawić beczkę piwa, po czym wypiwszy stosowny garniec wchodził na stojący na tykocińskim rynku pomnik Stefana Czarnieckiego i całował hetmana w… usta to nie były.
Warto wiedzieć
* Zbiór ikon XVIII, XIX i XX-wiecznych należy do najbogatszych w Polsce. Muzeum posiada też unikatowe XVI-wieczne freski ocalałe ze zburzonej i obecnie odbudowanej cerkwi Zwiastowania NMP.
* Supraśl jest bazą wypadową dla turystyki pieszej i narciarskiej w Puszczy Knyszyńskiej. Ma status uzdrowiska – złoża leczniczej borowiny, puszczański mikroklimat.
* W Supraślu są organizowane Mistrzostwa Świata w Pieczeniu Kiszki i Babki Ziemniaczanej.







Kolekcja ikon w supraskim muzeum jest rzeczywiście imponująca. A wiecie skąd pochodzą? Z rekwizycji! To są ikony (jeśli nie wszystkie, to przynajmniej większość) odebrane przemytnikom dzieł sztuki na granicy. Jednym słowem – z importu… Uzbierało się tego sporo, całkiem sporo…
A kiedy ja byłam w muzeum ikon, pani przewodniczka najpierw obraziła się, że zebrała się grupa (przypadkowych ludzi) i że chcą zwiedzać. Miała nadzieję, że może będziemy chcieli bez przewodnika… Ale nie. Wszyscy solidarnie zgodzili się zrzucić po złotówce czy dwie, żeby nam opowiedziała. No trudno… zaczęła opowiadać. Z niechęcią znaczną, jeśli nie ze złością… A pytania?
Bezpieczniej było nie zadawać, bo chyba by ugryzła… Mam nadzieję, że tylko wstała lewa nogą, bo jeśli aż tak nie lubi swojej pracy – to jej współczuję!