Domonyvölgy
Udany dzień w stadninie braci Lázár
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Stadnina znajduje się w miejscowości Domonyvölgy, około 35 km od Budapesztu. Prowadzą ją bracia Lázár: Vilmos – 12-krotny mistrz świata i Zoltán – 9-krotny mistrz świata w powożeniu zaprzęgów konnych.
Trafiłem tu będąc na Węgrzech z wycieczką objazdową. Wizyta w tej stadninie to nie tylko zwiedzanie stajni i przejażdżka bryczką. Na początek poczęstowano nas na powitanie owocową palinką i pogaczem to – takie ciastko. A palinka to rodzaj owocowej brandy lub wódki. Można powiedzieć alkohol narodowy Węgier. Produkowana jest tradycyjnie z owoców lub z ich wytłoczek: śliwek, gruszek, jabłek, moreli, czereśni czy morwy. Mnie najbardziej smakowała ze śliwek. Zawartość alkoholu w takim trunku waha się od 35 do 70 proc. w zależności czy destylacja była raz czy dwa razy.
Zaczęliśmy od regionalnych potraw
Po kieliszku na dzień dobry weszliśmy na sale w restauracji. A tam stroi się cygańska orkiestra która nam przygrywała do posiłku. Zasiedliśmy przy stołach, był czas aby się rozejrzeć. Zaczęliśmy od regionalnych potraw. Zupa gulaszowa z kociołka, przyprawiona ostrą pastą paprykową – była super. Potem półmisy z wieloma rodzajami mięs, pieczonymi i smażonymi, dodatki, sałatki, opiekane warzywa. Wino w karafkach na stołach – czerwone i białe.
Przeszliśmy do muzeum trofeów z różnych zawodów sportowych w powożeniu końmi zdobytych przez wspomnianych braci, założycieli stadniny. Następnie oglądaliśmy stajnie i konie tam stojące. Wiele z nich było mistrzowskimi.
Później była przejażdżka wozem konnym. Myśleliśmy, że pojedziemy powozami, a tu zajechał wóz z ławkami i zabrał 16 osób na przejażdżkę. Nieco wychylając się porobiłem fotki jak siwki nas ciągną. Przejechaliśmy polnymi drogami, przez las i wóz zatrzymał się przy mini ZOO z domowymi zwierzętami. Były to psy, owce, kudłate świnie mangalice, kury, gęsi, indyk i kozy.
Pokazy pusztańskich kowbojów
Zajęliśmy miejsca siedzące pod zadaszonymi trybunami i był pokaz. Najpierw popisywali się csikós, pasterze koni na węgierskich stepach zwanych pusztą. Do ich strojów należą spódnico-spodnie, kamizelka i charakterystyczny kapelusz z zamocowanym piórem żurawia. Potrafią się bawić i widać ze są zżyci ze swoimi końmi. Potrafią wytrenowane konie kłaść na ziemi oraz sadzać na zadzie. Konie są rasy nonius i charakteryzują się wytrzymałością i łagodnością. Ich maść jest ciemna.
Jeden z jeźdźców strzelał z łuku gdy koń pędził galopem. Strzelali z bata. Dwaj inni pędzili z pełnymi kuflami z których się nic nie ulało. Wypili wszystko. Zorganizowali konkurs dla wybranych z publiki. Od nas faceta wzięli i od razu strącił batem butelkę i dostał szampana, z angielskiej wycieczki dziewczyna nie strąciła ale spiker powiedział że mocno chciała i też dostała butelkę szampana. Zajechał wóz zaprzęgnięty w woły. Szły powoli, pokaz jakby mocno zwolnił tempo.
Przed trybuną pojawił się młody kowboj ubrany na biało z osłem. I on chciał dorównać starym csikós ale nie bardzo mu wychodziło. Było sporo śmiechu. Zajechała przed trybuny amazonka ubrana w stroju z epoki i jeżdżąca tak jak kiedyś królowa Elżbieta zwana Sissi. Na koniec rundkę zrobiła tzw. Piątka Pusztańska. Wykonują ją węgierscy kowboje jadąc na oklep jednocześnie na pięciu koniach w pozycji stojącej.
* * *
Moim zdaniem to był udany dzień. Mieliśmy coś dobrego dla ciała i ducha. Dobre jedzenie i trunki oraz świetny pokaz.
Dodaj komentarz