Sounion
Dobra kuchnia i białe kolumny na klifie

Autorka: Anna Ochremiak
Za ostatnim zawijasem poszarpanej linii brzegowej widać rzędy kolumn nad urwiskiem. To świątynia Posejdona na przylądku Sounion. Jest tu już dwa i pół tysiąca lat. Resztki potężnych murów porozrzucane po zboczu i doryckie kolumny.
fot: Anna Ochremiak
Sounion. Dobra kuchnia i białe kolumny na klifie
Spod świątyni patrzymy na wodę. Wiatr rozbija fale o urwisko. W oddali to tu, to tam mniejsze i większe wyspy. Trudno o lepsze miejsce, by czcić boga mórz. Starożytni wokół cypla urządzali regaty na cześć Posejdona.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

? Dobrze, że usiedliście po prawej stronie ? chwali nas bileter w autobusie. ? Cały czas będziecie mieć fantastyczne widoki. Jak długo trwa podróż? Dwie godziny. Może trochę dłużej, nie krócej ? opowiada.

Nie dłużej i nie krócej. To z Aten tylko 68 kilometrów, ale droga wije się wzdłuż wybrzeża. Odwiedzamy po kolei wszystkie podateńskie kurorty, puste o tej porze roku. Dopiero za ostatnim zawijasem poszarpanej linii brzegowej widać rzędy kolumn nad wysokim urwiskiem. To świątynia Posejdona na przylądku Sounion (??????). Stoi tu już dwa i pół tysiąca lat. Resztki potężnych murów porozrzucane po zboczu i doryckie kolumny. Widok wart dwugodzinnej podróży.

Spod świątyni patrzymy na wodę

Wiatr rozbija fale o urwisko. W oddali to tu, to tam mniejsze i większe wyspy. Trudno o lepsze miejsce, by czcić boga mórz. Starożytni wokół cypla urządzali regaty na cześć Posejdona. W końcu to Grecja, tu bogów czczono zawodami sportowymi. Nie tylko w Olimpii.

W poszukiwaniu obiadu

Obok ruin świątyni jest knajpa. Nie podoba nam się. Nijaki, zimny, turystyczny przybytek. Schodzimy z cypla nad zatokę. Tam znajdziemy to, czego szukamy. Tawerna nad wodą, duży ruch. Większość to Grecy, oni lepiej wiedzą, gdzie zjeść. Kelnerka szybko zwija w papierowy obrus resztki po naszych poprzednikach i na nieco poplamioną kraciastą serwetę narzuca następny. Przed nami ląduje karafka z wodą, dwie szklanki i kawał chleba. To na początek, możemy zamawiać. Menu wprawdzie po angielsku, ale i tak nie znamy nazw miejscowych ryb. Kelnerka nie daje nam czasu na wątpliwości, prowadzi do kuchni. Otwiera lodówkę. Takie ryby mamy, którą chcecie? Są małe i duże, czerwone i w kolorze ryby. Które najlepsze? Te i te. Zamawiamy i nie żałujemy. Do tego dzbanek wina.

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij