Rovaniemi
Wirtualne doznanie Arktikum

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Rovaniemi – nazwa znana na całym świecie za przyczyną Świętego Mikołaja. Jego wioska – straszny kicz, rząd straganów w szerokim otoczeniu placu, na którym pasem wyznaczono linie koła polarnego – jest przystankiem dla wszystkich, którzy tędy zmierzają w stronę Nordkappu. Jest też celem wypraw samym w sobie.
Jeśli już jednak przejedziemy tysiące kilometrów, by stanąć na kole polarnym, albo je przekroczyć i pojechać jeszcze dalej, nie ograniczajmy się do przystanku w komercyjnej wiosce. Zajedźmy do miasta. To prawda – nie jest zbyt ciekawe. Położone w widłach rzek Kemijoki i Ounasjoki rozpościera się wokół wzgórza Ounasvaara. Nazwy dźwięczne, choć nic nam nie mówiące. Za to wprost na kręgu polarnym.
Nie ma tu ciekawej architektury. Stare domy zniszczone zostały podczas II wojny światowej, nowe utrzymane są w nudnawym skandynawsko-nowoczesnym stylu. Urodą nie grzeszy też z zewnątrz nawet budynek Arktikum, muzeum polarnego, które jest rzeczywistym powodem, by się tu zatrzymać.
Muzeum jest nowoczesne, multimedialne. Położymy się na leżance i na wirtualnym niebie zobaczymy zorze polarną. Wejdziemy do lodowej komnaty ? poczujemy, jak zimna może być polarna zima. Nie chcemy mrozić się w całości ? wystarczy włożyć rękę do dziury w ścianie. Na slajdach zobaczymy, jak radzili sobie z nieprzyjazną naturą żyjący tu od wieków ludzie ? Lapończycy. Zobaczymy w naturze ich stroje, sprzęty. Poznamy ubogą faunę i florę, jaką przyszło im wykorzystywać, by przetrwać ciemną i mroźną, trwającą miesiącami noc. Zobaczymy jak zagospodarowywano tereny położone na dalekiej północy i uświadomimy sobie, jak bardzo niedawno to się stało.
A kiedy już przeżyjemy wirtualną przygodę z daleką północą, w miejscowym barze zjemy kanapkę z mięsem renifera, a w sklepie z pamiątkami kupimy finkę albo krzesiwo z rogu. Renifera – oczywiście.
Dodaj komentarz