Kołobrzeg
Tylko po jod na kołobrzeskie molo

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Przejść się po molo – to obowiązkowy punkt programu dla odwiedzających Kołobrzeg. Deptak prowadzi 220 metrów w morze, szeroki jest na dziewięć. Drewniany podest oparty na żelbetowej konstrukcji znajduje się około 4,5 metra nad poziomem morza.
Budowla pochodzi z czasów rozwiniętego socjalizmu, molo otwarto latem 1971 roku. Choć na starcie sezonu wygląda całkiem nieźle, jednak sypie się już trochę i wymaga remontu. Tak przynajmniej tłumaczy się zasadność opłat za wstęp: trzeba nazbierać na remont. Normalny bilet kosztuje 2,50 zł, ulgowy – 1,50. Wejście przegrodzone brzydką barierką, obok kasa. Może to niewiele, ale jeśli tak płacić codziennie… Nie ma zniżek dla kuracjuszy.
Obecna konstrukcja stoi w miejscu, gdzie stało molo przed wojną. Drewniany stumetrowy pomost w kształcie litery T znajdował się naprzeciw domu zdrojowego zwanego tu Pałacem Nadbrzeżnym. Molo zbudowano w 1881 roku, niespełna 10 lat po tym, jak miasto utraciło status twierdzy i cywile zaczęli przekształcać je w nadmorskie uzdrowisko. Pałac stanął w 1899 roku. I on, i molo, jak znakomita większość miasta, zostały zniszczone w 1945 roku.
Spacerując po molo należy się jednak skupić na wdychaniu jodu. Nie ma tu niestety żadnej kawiarni, w której dało by się posiedzieć za wiatrem, przy kawie lub przy piwie. Można posiedzieć na ławeczce, popatrzeć na surferów i łabędzie przy brzegu albo na nieliczne stateczki wycieczkowe z rzadka wypływające stąd w morze. Więcej wyrusza z portu.
Dodaj komentarz