Borne Sulinowo
Zabawa w nieswoją historię
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Przy ?budynku kulturalno oświatowym?, przed którym ? jak za sowieckich czasów ? na postumencie stoi czołg z II wojny (choć nie ten sam, bo swój Rosjanie zabrali ze sobą, podobnie jak pomnik Lenina) jest kamień pamiątkowy, na którym czytamy, że 5 czerwca 1993 roku decyzją Rady Ministrów otwarto miasto Borne Sulinowo.
Tego dnia, wicepremier RP, a był nim wtedy Henryk Goryszewski, zasadził obok lipę i powiedział: rośnij wraz z miastem. Obok rośnie druga, mniejsza lipa. Zasadziły ją dziesięć lat później dzieci urodzone już w Bornem Sulinowie. Zielona lipa na złotym tle jest dziś herbem miasta. To w nawiązaniu do wsi Linde (Lipa), która od XVI wieku istniała w tym miejscu. Kilka budynków z początków XX wieku stoi jeszcze przy ulicy? Lipowej.
W Bornem Sulinowie nie ma mieszkańców z dziada-pradziada. Ostatnich wysiedlili Niemcy na początku lat 30. ubiegłego wieku przystępując do budowy militarnego miasteczka i poligonu. Potem przez 60 lat ludzie tu nie mieszkali ? oni tu stacjonowali. Nawet jeśli, jak w czasach radzieckich, żyli tu z całymi rodzinami: z żonami, dziećmi. Mieli szkoły, przedszkola, sklepy? Mieli nawet swój cmentarz. Kiedy jednak kontrakt się skończył, wracali.
Wszyscy z około pięciu tysięcy mieszkańców Bornego Sulinowa przybyli tu nie wcześniej, niż napisano na kamieniu. Przybyli z różnych stron Polski: mają różne tradycje i obyczaje. Inaczej mówią, co innego gotują na niedzielny obiad, inaczej obchodzą święta. W przeszłości nie łączyło ich nic, teraz ? obywatelstwo tego przedziwnego miasta.
Przyjeżdżali zewsząd: z Mazur, z Mazowsza, z Wielkopolski. Dużą grupę stanowią górnicy ze Śląska. Kiedy zamykano kopalnie, przeznaczyli odprawy na rozpoczęcie nowego życia w nowym miejscu. Podobno w Barbórkę można tu zobaczyć ludzi w czarnych mundurach z pióropuszem. Z Wrocławia przybył Dariusz Czerniawski, twórca i opiekun izby pamięci w Bornem Sulinowie. Z górniczego Śląska pochodzi Barbara Bielicka, właścicielka Ośrodka Wypoczynkowo ? Rehabilitacyjnego ?Revital?. Z podwarszawskiego Piaseczna przyjechał właściciel ?Mariny?, jedynego pensjonatu w mieście zbudowanego od początku. Właścicielem restauracji ?Sasza Caffe? jest Aleksander Piven, Ukrainiec z Zagłębia Donieckiego. Kiedyś był garnizonowym fotografem, służył w Bornem Sulinowie. A teraz ułożył sobie życie właśnie tu.
A jednak miasto żyje historią, garnizonową przeszłością, i na niej stara się budować ?produkt turystyczny?. Eksponaty w izbie pamięci w ?budynku kulturalno oświatowym? nawiązują w większości do niemieckiego okresu w jego dziejach. Poradzieckich pamiątek znajdziemy więcej w prywatnym muzeum pana Andrzeja Michalaka. Zdjęcia autorstwa garnizonowego fotografa wypełniają sporą galerię w kawiarni u Saszy. W mieście działa Stowarzyszenie Militarnej Historii Bornego Sulinowa oraz lokalna grupa ASG, organizuje się zabawy w paintball, pole minowe i można postrzelać na strzelnicy. Przygrywa imprezom Lenin Band, a nawet ważne w mieście persony z upodobaniem przebierają się w niemieckie i rosyjskie mundury. Taki klimat.
Dodaj komentarz