Garmisch-Partenkirchen
Na Zugspitze, czyli na dach Niemiec
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zugspitze, najwyższy szczyt Niemiec, jeden z punktów Korony Europy. Wznosi się ponad znanym z Turnieju Czterech Skoczni Garmisch-Partenkirchen. Jak na Alpy – góra to nienajwyższa, ma ledwie 2962 m n.p.m.
Ale w Niemczech – naj. Warto więc stanąć na niej, zwłaszcza że szczyt to wybitny, malowniczy, widokowy. I można zobaczyć cofający się bardzo, ale zawsze – lodowiec.
Najfajniej byłoby wejść na nogach. Ale to wycieczka długa, zajmuje zazwyczaj 8-10 godzin i ma ferratowe odcinki po drodze. Potrzebny więc czas, sprzęt, pewne umiejętności. I sporo fizycznego wysiłku. Choć na pewno warto.
Na szczęście są kolejki
My zawierzyliśmy naszą podróż Zugspitzbahn – nowoczesnej kolei z prawie wiekową historią. Wycieczkę rozpoczęliśmy na Zugspitzbahnhof w Garmisch-Partenkirchen. Niespiesznie, malowniczą doliną z widokami na góry dojechaliśmy do stacji nad Eibsee. Można by jechać dalej, przez wydrążony w skałach Zugspitztunnel, aż na płaskowyż znajdujący się na wysokości 2600 m n.p.m i dalej Gletscherbahn na szczyt…
Ale postanowiliśmy inaczej. Na stacji Eibsee, na wysokości 1000 m n.p.m. przesiedliśmy się do nowoczesnej, otwartej zaledwie w 2017 r. kolei linowej prowadzącej niemal z brzegu jeziora na szczyt (Eibsee-Seilbahn). Jej trasa mierzy blisko 4,5 km, co pokonuje w ok. 7 minut. Ogromne gondole mieszczą nawet 120 pasażerów. Gdy otwierano kolej biła trzy rekordy świata: miała największą różnicę wysokości na jednym odcinku (1945 m), najdłuższą wolną rozpiętość (3213 m) oraz najwyższy stalowy filar o wysokości 127 m. Czy je zachowała do tej pory? Nie wiem.
Z kolejki jest atrakcyjny widok na jezioro, bawarskie przedgórze i miasteczko Garmisch-Partenkirchen. A przede wszystkim na ciemną i stromą północną ścianę góry. To ponoć od schodzących nią częstych lawin (Lawinenzüge) pochodzi nazwa masywu.
Na szczycie spory młyn
Pobyt na dachu Niemiec jest atrakcją samą w sobie, znajduje więc licznych amatorów. Jest gwarno i tłoczno. Na razie idziemy na platformę widokową, smakujemy panoramy. Widać stąd całe morze gór, podobno w czterech krajach. Nie sposób ponazywać wszystkie. Potem – na szczyt szczytów, bo kolejka nie dociera do słownie najwyższego punktu. Aby naprawdę stanąć w najwyższym miejscu Niemiec, trzeba trochę wysiłku – to kilkunastominutowa wspinaczka po stromych skałach, metalowych klamrach i drabinie, zabezpieczona łańcuchami. Pewnie nie dla wszystkich, ale nagrodą jest fotka pod złotym krzyżem.
Wreszcie – czas opuścić gospodarzy. Zugspitze jest górą graniczną, Niemcy dzielą ją z Austrią, Bawaria z Tyrolem. Po austriackiej stronie także mamy platformę widokową i stację kolejki (z miasteczka Ehrwald). Dla Austriaków jednak to tylko jeden w wielu, wcale nie najwybitniejszych alpejskich szczytów, co innego dla Niemców.
Na lodowiec
Wieczne śniegi utrzymują się nadal w kotle poniżej szczytu. Lodowiec cofa się i znika pomału, ale ciągle jest. Zugspitzplatte to chyba jedyne miejsce w Niemczech, gdzie niemal każdy – nie trzeba tu ani kondycji ani umiejętności, może poczuć lodowiec z bliska. Prowadzi nań przystępna ścieżka dydaktyczna (GletschErlebnisWeg), a na ambitniejszą wyprawę można się wybrać z przewodnikiem.
Kiedyś kolejka w tunelu dojeżdżała znacznie wyżej. Potem ją przebudowano i wyprowadzono na plateau.Teraz dawne budynki (oprócz dawnej stacji mieści się tam chyba obserwatorium meteorologiczne) wyglądają jakby zawieszone gdzieś na skalnej ścianie.
Ja też wjechałam kolejką. Ale bardzo, bardzo zazdrościłam tym, którzy weszli na piechotę. To ponoć ma jakieś ferratowe trudności, ale nie specjalne. Taka fota. Fajnie wyglądali. Ale szli chyba z przewodnikiem.
A ja sobie wjechałem od austriackiej strony. Na dole – bez zadęcia. Na górze – niezły tłumek.