Święty Krzyż
Królewskim szlakiem do klasztoru
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Wędrując z Nowej Słupi na Święty Krzyż, i stając w końcu pod ogromnym masztem telewizyjnym, chyba nie uświadamiamy sobie, jak ważne było to miejsce w tysiącletniej historii Polski. A nawet wcześniej.
Aż trudno uwierzyć, że obchodzący niedawno tysiąclecie istnienia klasztor, w którym przechowywane są relikwie drzewa Krzyża Świętego, nadał nazwę górom, w których się znajduje jakieś sto lat temu, a województwu – zaledwie podczas ostatniej reformy administracji. Ale od początku.
Wędrówki księcia Emeryka
Węgierski książę Emeryk bawił w gościnie u swojego wuja, Bolesława, zwanego Chrobrym. Polowanie było zwykłą rozrywką w królewskiej rodzinie. Młodzik zapuścił się w las i zobaczył wielkiego jelenia. Puścił się za nim w pogoń. I gdy już miał ubić go z łuku, miedzy rogami zwierzęcia zobaczył świecący krzyż. Opuścił broń, a wtedy jeleń rozpłynął się we mgle. Dokąd iść teraz? Książę zorientował się, że jest sam w puszczy. Czy znalazł samodzielnie drogę, czy wskazał mu ją anioł – nie wiadomo. Grunt, że trafił do małej drewnianej pustelni i znalazł w niej ratunek. W podzięce podarował mnichom relikwie drzewa Krzyża Świętego – i tak zaczęły się dzieje klasztoru świętokrzyskiego. A było to w 1006 roku – przynajmniej według Jana Długosza. Zacny historyk trochę chyba poplątał, bo Emeryk urodził się rok później, ale dlaczego nie wierzyć legendzie… Obrazy pokazujące to zdarzenie zobaczymy w przyklasztornym kościele i w kaplicy Oleśnickich, gdzie do dziś przechowuje się święte relikwie. A w tysiąc lat po tych wydarzeniach prezydent Kaczyński zasadził pod klasztorem dąb. Może będzie rósł tysiąc lat?
Emeryka spotkamy raz jeszcze:
Na skraju Nowej Słupi, przy królewskiej drodze stoi Pielgrzym. Kamienna postać podążająca na klęczkach ku klasztorowi. Wygląda bardzo starożytnie, choć najpewniej to osiemnastowieczne wotum. Czy to znany nam Emeryk, czy rycerz, który myślał, że na jego cześć biją dzwony świętokrzyskiego klasztoru? Wiadomo tylko, że gdy dojdzie na szczyt, nastąpi koniec świata. Na szczęście nie porusza się szybko.
Królewskie pielgrzymowanie
Sto lat po gonitwie Emeryka za jeleniem inny Bolesław, Krzywousty, sprowadził pod Łysiec benedyktynów i wybudował im klasztor. Może to oni przywieźli tu relikwie? Od tego czasu świątynia i klasztor zyskiwały na znaczeniu. Władysław Jagiełło, neofita, pielgrzymował na szczyt kilka razy, potem wszyscy władcy zapoczątkowanej przez niego dynastii. Szli drogą z Nowej Słupi, zwaną teraz Królewską. Świętokrzyska świątynia stała się najważniejszym celem pielgrzymek w dawnej Polsce, do czasu, gdy po potopie zastąpiła ją Częstochowa.
Więzienie w miejsce klasztoru
Od potopu Święty Krzyż – jak i Rzeczpospolita – zaczął chylić się ku upadkowi. Gotyckie budowle strawił pożar. Ledwie odbudowano kościół i klasztor w kształcie, jaki widzimy obecnie – zaborca zarządził kasatę zakonu. Było tu i więzienie, i kwatera główna Langiewicza w czasie powstania styczniowego, i hitlerowski obóz koncentracyjny dla radzieckich jeńców. Teraz w klasztorze gospodarują oblaci, a relikwie, oprawne w podwójny benedyktyński krzyż, można oglądać w dniach ważniejszych świąt. W klasztornych zabudowaniach zobaczymy ekspozycję przyrodniczą świętokrzyskiego parku i misyjną oblatów oraz kruchtę, w której leży Jeremi Wiśniowiecki, ojciec polskiego króla. A za klasztorem stoi potężna telewizyjna wieża wystawiona tu w latach 60. Na złość?
Warto wiedzieć
Zamiast wracać tą samą drogą, proponuję zejść czerwonym szlakiem do Trzcianki. Po drodze zobaczymy naprawdę potężne jodły.
Dodaj komentarz