Ulice są tu bardzo wąskie i strome. Niektóre z nich to tylko długie schodki. Po obu stronach tłoczą się kamienice. Wiele z nich jest bardzo zaniedbanych. Tutaj w zakamarkach jednej z uliczek stoją ruiny domniemanego domu Kolumba.
Naukowcy są sceptyczni odnośnie tego faktu. Miasto natomiast stara się wykorzystywać związek z tym wielkim podróżnikiem. Ulice mają nazwy z nim związane, umieszczane są tablice pamiątkowe i przygotowywane foldery reklamowe.
Wieki temu statek Krzysztofa Kolumba dobił do tutejszych brzegów odkrywając Kubę dla reszty świata. Wielkiego odkrywcę zachwyciła tutejsza okolica, śnieżnobiałe plaże i tonące w zieleni wzgórza…
Aleja zaczyna się placem Katalońskim (Plaça de Ctalunya), a po ok. 1200 metrach do nie dawna kończyła się monumentem-kolumną Krzysztofa Kolumba; kilka lat temu Ramblę przedłużono o molo wchodzące w morze na terenie Starego Portu.
W wąskich, niezwykle stromych uliczkach, nasz mikrobus na długo utyka w korkach lub posuwa się z prędkością 3-5 km na godzinę. Nawet tam, gdzie znaki drogowe pozwalają ją rozwijać nawet do 10 (słownie: dziesięciu!) kilometrów na godzinę.
Obchodzimy marinę by trafić na barcelońską plażę. Ma ponad cztery kilometry i… jest tworem sztucznym. Usypano ją na igrzyska w 1992 roku. Wtedy stworzono nowoczesny „Stary Port”, burząc opuszczone budynki i nabrzeża.
Katedra zorganizowana jest inaczej niż zwykliśmy to widywać w kościołach. Główny ołtarz znajduje się nie na wschodnim skraju, ale w wyodrębnionej przestrzeni nazywanej Główną Kaplicą, pośrodku ogromnej budowli. I tak jak ona przerasta rozmiarem inne.