Graganta del Diablo, to sieć metalowych kładek zawieszonych nad sercem wodospadu. Stoję frontem do spadających mas wody, co daje efekt, jakby ta woda miała mnie zaraz pochłonąć...
Jajka w tym regionie są zdobione rozgrzanym woskiem. Nakłada się go na skorupkę za pomocą główki szpilki. Z powstałych przecinków pisankarki tworzą kompozycje równomiernie rozłożone na całej powierzchni pisanki.
Wszyscy z około pięciu tysięcy mieszkańców Bornego Sulinowa przybyli tu nie wcześniej, niż napisano na kamieniu. Przybyli z różnych stron Polski: mają różne tradycje i obyczaje. Inaczej mówią, co innego gotują na niedzielny obiad, inaczej obchodzą święta. W przeszłości nie łączyło ich nic.
W sobotę ściągają tutaj kupcy i sprzedawcy z całego Ekwadoru na największy targ w kraju. A skoro jestem w zakupowym raju, dzisiejszy dzień, bez żadnych wyrzutów sumienia, mam zamiar spędzić właśnie na zakupach.
To co ma najlepszego do zaoferowania Chinatown, to bez wątpienia jedzenie. W tutejszych restauracjach można spróbować prawdziwych rarytasów kuchni państwa środka. Na niemal każdej ulicy rozstawione sa prowizoryczne restauracje, budki z przekąskami, małe bary oferujące przepyszne zupy.
Duży blok jasnego marmuru. Na nim czarna, z daleka jak gdyby obtrącona w lewym górnym rogu, w rzeczywistości uformowana na kształt wyrzeźbionego, płonącego stosu, tablica z napisem „Čarodejnické procesy” – Procesy czarownic.
Gruzja, jej wspaniałe zabytki, przepiękne krajobrazy, gościnni i życzliwi mieszkańcy, świetna kuchnia, wina, koniaki, nie mniej sławna czacza oraz wiele innych walorów zachęcających do przyjazdów do tego kraju, ma jednak różne oblicza. Także dosyć ponure.
Zanim człowiek Zachodu odkrył banalną prawdę, że nie dochodem PKB najskuteczniej można mierzyć zadowolenie mieszkańców, bhutański król zainicjował nową formę mierzenia potencjału narodowego – Indeks Szczęścia.
Tbilis stolicą Gruzji jest „zaledwie” od... VI wieku. Przepięknie położone w dolinie Mtkwari szczyci się wieloma zabytkowymi świątyniami, zamkiem i twierdzą na dwu brzegach rzeki. Jest to zarazem miasto ogromnych kontrastów.
I nagle zobaczyłam żubra. Nie był wcale żywy. Posąg, naturalnej wielkości, stoi na wybrukowanym nowomodną kostką placu, przed blokiem – na oko – z lat 60. ubiegłego wieku. Co komu przyszło do głowy? – pomyślałam i rozpoczęłam poszukiwania rozwiązania tej zagadki...
