Wycieczkę warto zacząć na stacji Paral•lel, wsiąść do kolejki s szynowej Funicular – Parc de Montjuïc i dojechać nią do kolejki gondolowej Funicular de Montjuïc zapewniającej przepiękne widoki oraz dojazd pod barceloński zamek.
Podczas zwiedzania nieustannie słyszałam głosy rodaków wypatrujących śladów naszego zawodnika. Udało się nam znaleźć m.in. koszulkę z numerem „9” oraz prezentację z meczowymi statystykami i nagraniami najważniejszych goli.
Na wizytę w Gironie należy przeznaczyć jeden dzień i będzie to czas wyjątkowo dobrze wykorzystany. W przeciwieństwie do stołecznej Barcelony nie jest ona zdeptana przez obcokrajowców. Więcej tu miejsca i przestrzeni, a w zaułkach pusto.
Budowa odbywa się powoli z powodu ograniczonych środków oraz ze względu na oraz konieczność wykuwania każdego detalu architektonicznego osobno, gdyż wiele na oko takich samych elementów, jest w rzeczywistości niepowtarzalnych.
Artysta, Katalończyk, nie chciał, aby jego dzieła wystawiane były, poza placówkami zagranicznymi, głównie w hiszpańskim Prado i postanowił zbudować własne muzeum w mieście rodzinnym.
Różne są odczucia zwiedzających niedokończone dzieło. Jedni wychodzą z zewnątrz zawiedzeni brakiem klimatu świątyni, inni wręcz przeciwnie – czują się w niej tak dobrze, jak w najsłynniejszych katedrach gotyckich.
Aleja zaczyna się placem Katalońskim (Plaça de Ctalunya), a po ok. 1200 metrach do nie dawna kończyła się monumentem-kolumną Krzysztofa Kolumba; kilka lat temu Ramblę przedłużono o molo wchodzące w morze na terenie Starego Portu.
Muzeum jest galerią wystawienniczą prac przede wszystkim samego Salvadora Dali, ale również jego przyjaciół. Nie miejsce na omawianie pokazanych eksponatów; tu współgra ze sobą wszystko – przedmiot, sposób ekspozycji, instalacja czy zaskakujące zestawienie.
Po niezwykłej przeprawie wchodzimy do położonego na wzgórzu miasteczka, w którym czasomierze stanęły w wiekach średnich. Większość budynków zbudowanych z miejscowego kamienia pochodzi z X-XII w.
Gęsi w katedrze symbolizują czystość świętej Eulalii. Są tu od niepamiętnych czasów, zawsze w tej samej liczbie. I muszą tu być, bo gdyby ich zabrakło, zawaliłaby się katedra i zginęłaby Barcelona. Gęsi żyją więc tu spokojnie, nie zwracając uwagi na turystów.