W niecałe 6 minut narciarze i turyści z wysokości 2840 metrów dotrą na szczyt, skąd ruszą na naturalnie naśnieżone stoki. Na szczycie prócz stacji znajduje się „Café 3.440” – najwyżej położona kawiarnia w Austrii.
Historia narciarstwa w Arlbergu wywodzi się od 1901 roku, w którym założony został Skiclub Arlberg w St. Christoph. W 1925 roku w Lech otwarta została pierwsza szkółka narciarska.
Dookoła dużej polany stoją domy i hotele nie odbiegające stylem od zwyczajnej architektury. Wokół centralnego placu rozrzucono osiem sześciennych granitowych kostek. To luksusowe apartamentowce.
Tu wszystko jest dla turystów. Nawet zegar na kościelnej wieży dostosował się do rytmu wypoczywających aktywnie: idzie spać o dziesiątej wieczorem i budzi się (i innych) do życia o siódmej rano.
Podejść na nią można z każdej strony, bo na szczyt prowadzi aż pięć znakowanych pieszych szlaków turystycznych. Sam szczyt porasta las, nie byłoby więc z niego panoramy, gdyby nie wysoka wieża widokowa, wyrastająca ponad wierzchołki drzew.
Wyjeżdżając pod górę krzesełkiem oglądałam z upodobaniem, jak młodzi ludzie uczą się uczyć… Sporo, jak na nieliczną frekwencję na stoku w końcówce sezonu było też zestawów jeden na jeden: dziecko plus instruktor i dziecko plus rodzic.
Kolejka pokonuje 210 metrów różnicy poziomów i ma 900 metrów; tyleż samo poprowadzona pod nią na wprost czarna trasa z homologacją FIS na slalom. Dwukrotnie już odbywały się tu zawody Pucharu Kontynentalnego kobiet.
Stok ma jedną wadę: jest jeden. Ale zalet ma ma kilka: po pierwsze – ciągle działa. Po drugie, trasa jest dość urozmaicona. Po trzecie – obstawiony jest knajpkami, jak chyba żaden inny w tym kraju. Wreszcie – roztacza się z niego niezwykły widok na całe Tatry.
Skoro muszę już czekać na narciarzy, to ruszam w kierunku Magury Witowskiej. Rozległe polany są dobrze rozjeżdżone przez skutery. Idzie się super. Z daleka widać już grupę drewnianych zabudowań. To polana Skoruszówka.
Gdyby tak stanąć na Siodełku pod Łomnicą, gdyby tak puścić się w dół, jednym zjazdem można by pokonać 1200 m różnicy poziomów i około sześć kilometrów. To już poważna sprawa.
