Wydawać by się mogło, że kolej żelazna opętała inżynierów, konstruktorów, przemysłowców, transportowców? Zapanował bzik oplecenia globu ziemskiego żelaznym szlakiem, wbrew zdrowemu rozsądkowi, na przekór naturalnym przeszkodom: przez rzeki, góry, ponad przepaściami i kanionami.
Na tym szlaku szczególnie uwidacznia się ta cecha jazdy pociągiem, jaką jest jej niezależność od otaczającego krajobrazu. Jak daleko sięgnąć może wzrok, widzisz na horyzoncie krajobraz, który przybliża się i który rejestrujesz jeszcze patrząc wstecz.
A wszystko zaczęło się od Johannes'a Badrutta, który w 1864 roku zaprosił angielskich turystów, by za darmo spędzili zimę w jego pustym hotelu. Sława miejsca szybko się rozniosła i wkrótce potrzebne były kolejne pensjonaty.
Pierwszy przykuwa wzrok grzbiet Las Trais Fluors, nad którym powiewa widoczna z daleka szwajcarska flaga. Poprowadzono z niego szerokie nartostrady, a choć podobne, każda oznakowana jest innym kolorem. Dlaczego? – do końca nie wiadomo.
Kolejka wywozi na wysokość 3303 m n.p.m. Niektórzy wjeżdżają tu tylko po to, by obejrzeć panoramę i wrócić kolejką na dół – w wietrzne dni na górze bywa po prostu zimno. Tymczasem trasy na jęzorze lodowca są najciekawsze.
