Cezary Rudziński Artykułów: 1320

Podróżuję od… trzeciego tygodnia życia, czyli już baaardzo długo. Po prostu mama doszła do wniosku, że zdrowiej dla mnie będzie, jeżeli pierwsze (a później dwa następne) lato spędzę u jej przyjaciółki na wsi. Na tyle blisko od miasta, aby tata mógł przyjeżdżać nawet kilka razy w tygodniu. Potem były wyjazdy „na letniska”, kajakowe spływy z rodzicami Pilicą, zimowe ferie w górach i wizyty u dziadków we Lwowie. Nawet podczas wojny niezbyt dalekie podróże po okupacyjnym GG. Chociaż wówczas „podróżowałem” głównie oglądając atrakcje świata na znaczkach pocztowych. To filatelistyka zrodziła we mnie chęć podróżowania.
Po wojnie wyjeżdżałem na coraz liczniejsze wycieczki, rajdy i obozy: harcerskie, PTTK-owskie, studenckie oraz włóczęgi z przyjaciółmi w kraju i zagranicą. A w ostatnich latach także z wnuczką. W młodości „ostro” chodziłem po górach zaliczając chyba wszystkie, od Garłucha w dół, nie tylko tatrzańskie, liczące się szczyty po obu stronach polsko-czesko-słowackiej granicy. Osiągalne bez – bo mieszkając dosyć daleko od gór nie uległem pasji taternictwa – stosowania technik alpinistycznych, ale zdobywając Złotą G.O.T. W górach krymskich natomiast odznakę „Turist SSSR”.
Z czasem „liznąłem” również góry Kaukazu, Alpy, Apeniny, Himalaje, Andy – o mniej istotnych nie wspominając. I trochę wody. Pływałem po i we wszystkich oceanach, blisko 20 morzach, największych rzekach świata i kontynentów: Amazonce, Nilu, Mekongu, Wołdze, Dunaju, Dnieprze i wielu innych. Po wielkich jeziorach: Titicaca czy Karibu – łącznie pod blisko 50 różnymi banderami.
Jako dziennikarz, pilot wycieczek, a przede wszystkim podróżnik i turysta zjeździłem już, z nielicznymi wyjątkami, całą Europę i setki miejsc na czterech innych kontynentach. Mam, oczywiście, swoje ulubione kraje i miasta, do których wracam, lub jestem gotów wrócić przy każdej okazji: Budapeszt, Florencję – i co najmniej kilkanaście innych miast włoskich, podobnie jak hiszpańskich, Lwów, Kijów, Paryż, Pragę, Wiedeń, Wilno. A poza Europą Chiny, Indie, Indonezję, Nepal, Sri Lankę, Tybet, Tajlandię, Birmę i inne kraje tego regionu, Azję Środkową, Zakaukazie, Egipt i Bliski Wschód, RPA, Tunezję, Maroko, Meksyk czy Peru.
Są jednak i miejsca, do których ciągle nie mogę dotrzeć, chociaż wybieram się tam od dawna, a obok niektórych przejeżdżałem już w odległości kilkunastu – kilkudziesięciu kilometrów: Andora, Lichtenstein, Bhutan czy kraje Ameryki Środkowej. Podczas każdej podróży sporo fotografuję – w archiwum mam tysiące zdjęć, w tym większość jeszcze nie publikowanych.
A po powrocie – lub w trakcie pobytu zagranicą – piszę reportaże i relacje. Nie licząc artykułów na inne tematy, głównie społeczne, gospodarcze czy historyczne. Przy czym o turystyce i wypoczynku już… ponad 60 lat. Także w książkach i broszurach. Nie bez – dodam nieskromnie – sukcesów: ponad 70 medali, statuetek, nagród i innych wyróżnień za twórczość dziennikarską i autorską. Tego co już opublikowałem zebrało się też sporo… tysięcy pozycji. Więcej o mnie przeczytać można w Leksykonie Polskiego Dziennikarstwa, International authors and writers who’s who (Cambridge), Who is Who w Polsce 2011, 2012, 2013 i paru innych źródłach.
Na leżącym w odległości prawie trzech kilometrów od obecnego centrum miasta Wzgórzu Afrasiab znajdowała się antyczna i średniowieczna Samarkanda, jedno z najstarszych, istniejących bez przerwy miast świata.
Wiele z potężnych ośrodków zostało zasypanych przez piaski pustyni i ciągle czeka na odkrycie. Perłami Jedwabnego Szlaku są dziś zabytkowe uzbeckie miasta: Buchara, Samarkanda, Chiwa. One właśnie są celem mojej podróży.
Z otwarciem sarkofagu Tamerlana związana jest klątwa... Wyryto na nim po arabsku groźbę, że kto naruszy spokój władcy, wywoła wojnę, jakiej jeszcze świat nie widział. Radzieccy uczeni zlekceważyli to ostrzeżenie...
Dinozatorland to przede wszystkim duży – właściciele zapewniają, że największy w Polsce – zlokalizowany w lesie ze starymi drzewami, park dinozaurów, w którym można obejrzeć ponad 90 gatunków różnych zwierząt prehistorycznych wykonanych podobno w skali 1:1.
Patrząc na efekty tego, co w ciągu minionych 15 lat zdołali zrobić obecni właściciele aby uratować ten obiekt od zagłady, trudno uwierzyć, nawet po obejrzeniu albumów pełnych dokumentalnych zdjęć, pokazujących od jakiego stanu rozpoczęła się rewaloryzacja Galin.
W klasztorze tym, wówczas opuszczonym, w latach 1953-54 był internowany w bardzo trudnych warunkach i pilnowany przez 30 ubeków kardynał prymas Stefan Wyszyński. Jego celę zamieniono później na muzeum.
Plan twierdzy Alba Carolina przypomina nasz Zamość, chociaż jest ona młodsza od polskiej perełki Renesansu o 150 lat i zbudowana została wdług francuskiego systemu fortyfikacji marszałka Vaubana. Jej mury zachowały się w niezłym stanie.
Potężna, romańsko-gotycka katedra katolicka św. Michała z XIII w. to jeden z najlepiej zachowanych obiektów sakralnych z tego okresu w Europie Środkowej. Obok niej znajduje się druga katedra, prawosławna. W sposób zamierzony dominuje nad „sąsiadką”.
W rumuńskim i węgierskim to „Kraj za lasem”, gdyż nazwa ta powstawała, gdy ziemie te znajdowały się za puszczą porastająca góry Apuseni. Sasi i inni osiedlający się w nim Niemcy określali go jako Siedem Zamków, my – Siedem Grodów.
Kościół p.w. św. Mikołaja w Gąsawie z zewnątrz rzeczywiście przypomina dużą stodołę. Wystarczy jednak przekroczyć próg tego kościoła aby znaleźć się w innym świecie. I oniemieć na widok kapiących od złoceń barokowych ołtarzy, chrzcielnicy, obrazów, figur świętych.