Anna Ochremiak Artykułów: 607 ; Komentarzy: 185
Był taki rok, że miałam tylko dwa tygodnie urlopu. Spędziłam je w połowie w Paryżu, w połowie w Bieszczadach. I gdyby dana mi była tylko połowa tego czasu, wybrałabym Bieszczady. Bo tak.
Trochę świata już widziałam, ale ciągle poza zasięgiem pozostają dwa miejsca, które po prostu chciałabym zobaczyć: Ziemia Ognista i Spitsbergen. Może się jeszcze uda. Póki co z miasta uciekam do małej wsi w Beskidzie Niskim, do której elektryczność dotarła dopiero w 1974 roku, a na asfalt dała (niestety) dopiero Unia. Siadam sobie na przyzbie i patrzę, jak słońce wschodzi na wschodzie, zachodzi na zachodzie. I tak jest dobrze.
Jestem redaktorem tego oto Otwartego Przewodnika Krajoznawczego. Zapraszam wszystkich do czytania… i do pisania.
Kto był tu latem, wie, co to znaczy ateński smog. Teraz liczne parki i ogrody emanują piniowym zapachem. Nie takim gorącym, przepalonym słońcem. Świeżym, umytym po przelotnym deszczu. Jak sosnowy płyn do kąpieli.
W miejscach po dawnych miejscowościach są tablice przedstawiające rysunki nieistniejących cerkwi. A w przewodniku znajdziemy więcej informacji o historii i przyrodzie tego skrawka Bieszczadów.
Sporo zagranicznych gości, trochę Bułgarów. Wszyscy wędrują tymi samymi ścieżkami, to w górę, to w dół. Aż trudno uwierzyć, że sto lat temu było to znaczne miasto na handlowym szlaku.
Legenda wszystko co dobre wtedy w Polsce wiąże z królową Jadwigą, świętą zresztą. A więc i parafia powstała jakoby za jej przyczyną. Działo się to w 1388 roku.
Byki wpisują się w hiszpański krajobraz, zwłaszcza tu, na południu, w Andaluzji. Hoduje się je do walki od stuleci, z wielką dbałością o czystość rasy i doskonałość rodu. Jak w posiadłości La Calera, niespełna godzinę drogi od Sewilli.
Wzdłuż rzeki idziemy w stronę przysadzistego mostu, który już od dwu tysięcy lat spina jej brzegi. To Puente Romano. Wybudowano go za panowania cesarza Oktawiana Augusta.
Wzdłuż brzegu Bałtyku wyrósł rząd miejscowości, które istnieją dlatego, że ludzie chcą plażować na białym piasku. Ale tylko trzy zasłużyły na miano cesarskich, bo odwiedzali je cesarze Niemiec i Austro-Węgier.
Za ostatnim zawijasem poszarpanej linii brzegowej widać rzędy kolumn nad urwiskiem. To świątynia Posejdona na przylądku Sounion. Jest tu już dwa i pół tysiąca lat. Resztki potężnych murów porozrzucane po zboczu i doryckie kolumny.
Wszyscy ubrani w stroje sprzed prawie dwustu lat, kiedy Grecja walczyła o niepodległość. Białe koszule z szerokim rękawem, białe plisowane spódniczki, buty z pomponami. I krok marszowy, jakiego nie ma nigdzie na świecie.
Setki, tysiące, dziesiątki tysięcy krzyży. Małe i duże, i całkiem ogromne. Stoją jedne obok drugich, opierają się o siebie nawzajem, wiszą, leżą... Stare i nowe. Otaczają szerokim łukiem rozległy plac u stóp góry, wspinają się na nią... są wszędzie.