Czersk upodobała sobie Bona bardziej niż inne polskie ponure zamczyska. I, jak to miała we zwyczaju, zaprowadziła nowe porządki: na stokach zamkowego wzgórza uprawiała winorośl, a w przyzamkowym ogródku zapuściła marchewki, pietruszki, pory, selery – słowem – włoszczyznę.
Po wojnie dobra Wiązowna znacjonalizowano, takiż los spotkał i pałac. Były tu szkoła rolnicza, ośrodek szkolenia ZMP, ośrodek kolonijny Urzędu Rady Ministrów, ośrodek zdrowia. Dziś pałac – ogrodzony i zaniedbany – skłania się ku ruinie.
Prom przypłynął z Puław. Teraz powiewają na nim flagi Konstancina i Karczewa. Kursuje między betonowymi przyczółkami wojskowej przeprawy. Wojskowej – na czas wojny. Przez ostatnie lata ostrogi były zasiedlane przez rybaków po obu stronach Wisły.
Do niedawna jeszcze w dawnym dworze mieścił się ośrodek zdrowia. To dawało szansę na utrzymanie obiektu. Jednak od czasu, gdy przychodnia zyskała nową siedzibę, dwór stoi pusty i niszczeje. Trzyma się jakoś eternitowy dach...
Niezwykłe jest to, że – oprócz stosownych tablic pamiątkowych i kamiennego obelisku, składa się nań lufa armatnia wystająca wprost z bruku. Wiem, że pomnik odsłonięto w sierpniu 1971 roku, ale kto był jego autorem…
Tablice zwracają uwagę na sukcesję lasu, czyli zarastanie podmokłych łąk i piaszczystych wydm przez drzewa. Sukcesja w Puszczy Kampinoskiej jest wynikiem zarówno procesów naturalnych, jak i masowych zalesień w latach 60. XX wieku.
Niestety, podwarszawski pałac nie jest dostępny dla turystów. Mieści się tu dom pracy twórczej literatów. Organizowane są tu wesela, komunie, konferencje... I to pisarzom nie zakłóca spokoju, a przygodny turysta – tak.
W 1880 r. majątek wszedł w posiadanie Kazimierza Szetkiewicza. Jego córka, Marynia, została żoną Henryka Sienkiewicza. To ona miała namówić autora „Trylogii”, by umieścił w Lipkowie scenę pojedynku Wołodyjowskiego z Bohunem.
Przebudowano gmach, zaaranżowano nowoczesną ekspozycję. Zmieniono nawet nazwę. Teraz to Muzeum – Miejsce Pamięci zamiast istniejącego tu od 1973 roku Muzeum Walki i Męczeństwa. Chyba słusznie.
Logiczna wydaje się odwrotna kolejność zwiedzania: z parkingu idziemy do muzeum, potem przechodzimy przez cmentarz do stojącego na końcu pomnika w postaci białych krzyży, i tam wchodzimy na ścieżkę i nią powracamy na parking. Tak mi się wydaje.