Stąd pojedziemy rowerem na wycieczkę przez wsie, których już nie ma. Pozostały tylko malownicze puste doliny, w których ślady dawnej ludzkiej bytności znaczą krzyże i kapliczki.
Zdynia ciągnie się przez trzy kilometry wzdłuż potoku o tej samej nazwie. Leży tuż przy słowackiej granicy, przed przejściem w Koniecznej. Jest taka, jak wiele łemkowskich wsi w Beskidzie Niskim. Ale właśnie ją Łemkowie wybrali na miejsce swojej dorocznej Watry.
Ruszamy, a Jano, zaczyna opowieść o flisakach. Z trudem zapamiętuję trudne do wymówienia słowa: flisak to po słowacku pltník, a spływ to plť. Ważne, bo flisactwo było zajęciem ludzi zamieszkujących brzegi Orawy przez prawie tysiąc lat.
Skansen w Ochli jest miejscem wyjątkowym. W odróżnieniu od innych tego typu placówek nie do końca prezentuje dziedzictwo miejscowej kultury ludowej. Dlaczego? Bo na Ziemiach Odzyskanych ciągłość tej kultury została przerwana.
Hrabia Edward Raczyński bywał w Zaniemyślu na wywczasach. Na wyspie pośrodku jeziora pobudował drewniany domek. Przyjmował tu gości, a dla rozrywki na jeziorze urządzał „bitwy morskie”, coś na kształt bardzo dziś modnych rekonstrukcji historycznych.
Trudno sobie dziś wyobrazić, że przed laty Niemirów był tętniącym życiem miastem z przywilejem na dwa targi w tygodniu i kilka jarmarków. Bogactwo czerpał wtedy z położenia nad Bugiem, ważnym traktem handlowym, którym ku morzu płynęły wszelkie dobra.
Tężnie w Inowrocławiu nie są ani stare, ani zabytkowe, jak te w nieodległym Ciechocinku. Są za to bardzo piękne i ogromne. Warto wejść na ich koronę, by z góry popatrzeć na ich wnętrze i otaczający je Parku Solankowy. I pooddychać leczniczym aerozolem.
Datowany na rok 1925 wiatrak stał się zaczątkiem białowieskiego skansenu. Stanął tu jako pierwszy i został przystosowany na letnisko dla właścicieli. Na ziemi leży odtworzony według sztuki bruk, gdzieś w trawie kilka barci, bania.
Warto tu zajrzeć choćby po to, by zobaczyć niezwykłą starą chałupę z kominem zbudowanym z… drewna. To już unikat na skalę więcej niż regionu. I posłuchać opowieści gospodarzy, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą o lokalnych obyczajach i tradycjach.
Kościół zwykle jest zamknięty, ale warto tu trafić bezpośrednio po mszy, by zobaczyć ciekawy jego wystrój, w znacznej części zachowany i pochodzący z czasów budowy świątyni. Szczególnie ciekawa jest polichromia pokrywająca strop i ściany.
