Anna Kiełtyka Artykułów: 72
Plecak na plecy i w drogę? tak przeważnie wyglądają moje wyprawy. Nie robię planów, rezerwacji, bo nigdy nie wiem, gdzie i kiedy ostatecznie wyląduję. Mam wielkie szczęście do ludzi poznanych w podroży, dlatego nie boję się wyjeżdżać sama, bo wiem, że sama nigdy nie będę.
Lubię podróżnicze wyzwania, kilkunastogodzinne przejazdy rozpadającym się autobusem, tanie hostele?
Przez półtora roku mieszkałam i chodziłam do szkoły w Australii, gdzie na dobre zaraziłam się backpaking?iem. Dziś nie wyobrażam sobie innego sposobu podróżowania.
Na zwiedzanie kanionu warto poświęcić kilka dni. Niestety większość agencji turystycznych w Arequipa preferuje jednodniowe wycieczki, które są kompletną porażką. Większość czasu spędza się, niestety, w autobusie a na zobaczenie Colca zostaje raptem kilka godzin.
Gdy wreszcie dostajemy znak że autobus podjechał na stanowisko, okazuje się, że zamiast firmy, której zapłaciliśmy za bilet, jest inna, dwie klasy niższa. Przewoźnik u którego wykupiliśmy bilet za 20 soli sprzedał nas do innej, tańszej firmy...
Dzisiaj zwiedzamy najważniejszą atrakcję wyprawy – pustynią solną Uyuni w Boliwii. Najpierw jedziemy oglądać gigantyczne kaktusy porastające brzegi solanki, potem pędzimy 90 km na godzinę po spękanych płatach soli. Po horyzont nie widać nic, oprócz jaskrawej bieli.
Jeszcze nie tak dawno dzielnica Kings Cross miała najgorszą reputację w całym Sydney. Kojarzono to miejsce przede wszystkim z handlem narkotykami i domami publicznymi, stąd popularnie nazywano je, dzielnicą czerwonych latarni. Teraz stało się modne.
Góry Błękitne intrygującą nazwę zawdzięczają błękitnej mgiełce, powstającej dzięki olejkom eterycznym wytwarzanym przez rosnące tu liczne drzewa eukaliptusowe.
O wielkiej sympatii mieszkańców Sydney do Harbour Bridge świadczy miedzy innymi obchodzone z wielkim hukiem co kilka lat urodziny mostu. Na tę okazję ruch samochodowy zostaje zamknięty i można wziąć udział w zbiorowym spacerze.
Zobaczyć ten budynek na własne oczy to niezapomniane przeżycie. Promienie słońca odbijają się w białych łuskach, które pokrywają dach. Wydaje się wtedy, że cała Opera świeci niczym statek kosmiczny.
W Sydney nietrudno zarazić się atmosferą wiecznych wakacji. Nikogo tu nie dziwi, że ktoś biegnie do autobusu w centrum miasta w kostiumie kąpielowym, albo wytrzepuje piasek z plecaka na stacji metra.
Dziś Sydney szczyci się swoją najstarszą dzielnicą. W powietrzu unosie się atmosfera dawnych lat, a wokół można oglądać pięknie odnowione budynki z czasów kolonialnych zaadaptowane na nowo. W ich wnętrzach znajdują się kameralne muzea, sklepy z pamiątkami, stylowe restauracje.
City – tak mieszkańcy Sydney nazywają centrum swojego miasta. Nie jest ono wielkie, ale dzięki umiejętnemu połączeniu kolonialnej zabudowy z nowoczesnymi elementami, może uchodzić za jedno z najpiękniejszych na świecie.