Jednokondygnacyjny pałacyk był pomysłem króla, pomysłem, który zdał egzamin krajobrazowy, wręcz malarski. Swoją lekkością nie przytłacza spadających tarasów, dopełnia je. Wyważone proporcje i elegancka prostota robią wrażenie.
Już król Fryderyk Wilhelm I zwany „królem – sierżantem” miał tutaj swoje ogrody i szklarnie, to jednak dzieło stworzenia Sanssouci zaczęło się w 1744 roku, gdy na południowym stoku wzniesienia Bornstedt urządzone zostały ogrody tarasowe.
Most jest miejscem znanym z kilku najbardziej pamiętnych wymian więźniów – szczególnie wartościowych asów wywiadów, między USA a ZSRR, między KGB a CIA. Nadawał się do tego, położony na uboczu, z jednym dojazdem.
Odnowiono architektoniczne osie – od Bramy Brandenburskiej po kościół Piotra i Pawła. I od Bramy Neuneńskiej, po kościół św. Mikołaja. Już tylko gdzieniegdzie są plomby z czasów NRD. Bardzo wypiękniało to miasto. I pięknieje z dnia na dzień.
Posiedzenia Wielkiej Trójki odbywały się przy okrągłym stole w głównej sali na parterze. Wchodzących w progi pałacu witała (i wita) Czerwona Gwiazda z kwiatów na dziedzińcu wjazdowym. Rosjanie byli gospodarzami konferencji.
Płyniemy wąskim kanałem, po obu stronach wysokie drzewa. Czujnie patrzymy na mapę. Dzięki Bogu na najbliższym skrzyżowaniu widać tabliczkę z nazwą przybitą do drzewa. Orientujemy się gdzie jesteśmy...
Maszyna popracowała tylko przez kilkanaście miesięcy, do roku 2001. Po zamknięciu kopalni pojawił się problem, co zrobić z tak wielką kupą złomu (11 tysięcy ton stali!). Pociąć na żyletki? Sprzedać do chińskich hut? Wybrano inne rozwiązanie.