Droga ładna, prowadzi przez las. Kościół też ładny gotycki, z kamienia. Tyle tylko, że nie aż tak stary, jak mówi strzałka przy szosie. Budowlę, którą mamy szansę zobaczyć, konsekrowano w 1499 roku, a więc w samej końcówce wieku XV.
W tym roku, po dwu wiekach, w Niedziele Palmową, znów odegrano tu misterium Męki Pańskiej. Droga Krzyżowa prowadziła z kościoła na Górce, gdzie miał miejsce sąd Piłata, wokół głównego placu miasta i z powrotem pod ten sam kościół, pod jego południową ścianę: tam była Golgota.
Wąską asfaltową drogą idziemy w kierunku zabudowań. Z przełęczy rozciąga się piękna panorama. Szlak prowadzi przez ładny las do rozdroża, na którym stoi kapliczka. Tu skręcamy na szlak niebieski i dochodzimy do polany z kapliczkami Drogi Krzyżowej.
Basilica di Sant? Antonio jest ogromnym kościołem o dość egzotycznym kształcie. Potężnym, rozłożystym, przykrytym licznymi bizantyjskimi kopułami, między którymi – niczym minarety – strzelają w górę smukłe wieżyczki.
Obowiązkowy przystanek u sióstr Albertynek na Kalatówkach. Inaczej wygląda to miejsce w zimie, jest bardziej urokliwe niż latem. Pustelnia Brata Alberta zaprasza do zwiedzania. Niewielu turystów zagląda do klasztoru braci Albertynów „Na Górce” a szkoda… Tu panuje cisza.
Jamna to miejsce historyczne, pamiętające pacyfikację wsi we wrześniu 1944 roku i bitwę stoczoną tu przez Armię Krajową. Dramat ten upamiętniają obelisk na wzgórzu, kaplica męczeństwa i tablica pamiątkowa w bacówce.
Chichocząc… z wahaniem… ktoś zbliża dłoń do czarnej czeluści otworu gębowego… cofa… bo, a nuż... chwila odwagi… uśmiech i pstryk. Nic się nie stało, usta się nie zatrzasnęły i nic dłoni nie uszczypnęło. Na dowód mamy zdjęcie.
Za Moguncją „Vater Rhein” zaczyna wciskać się w malownicze Góry Łupkowe porośnięte winoroślą, a zza skał wynurzają się potężne zamczyska. Wypchane po brzegi barki i statki wycieczkowe wiozą turystów do bajkowej krainy: zamków i wina.
Nad rzeką stoją drewniane domki, rynsztoki odprowadzają ścieki wprost do Wisły. Wszystko razem składa się na klimat głębokiej prowincji, i w złym i w dobrym tego słowa znaczeniu.
Gdy odfajkujemy już wizytę w katedrze i rzucimy okiem na port (w pobliżu potężne gmaszysko wspomnianego banku) możemy zająć się tym, co w Santander najciekawsze: spacerować po plaży.