Lipniki to jedna z dwu, obok Łysych, miejscowości, w których rozpoczął się proces odradzania palmiarskich tradycji w latach 60. ubiegłego wieku. Uratowali je księża Adolf Pogorzelski z Łysego i Aleksander Urynowicz właśnie z Lipnik.
Mazowiecki Bartek stoi nad urokliwą w tym miejscu rzeczką Mienią, dopływem równie malowniczego Świdra. Koryta obu rzek chronione są w rezerwacie „Świder”. Do drzewa prowadzi ścieżka wzdłuż rzeki – lewym jej brzegiem.
Nie codziennie na jednej pozastołecznej trasie można zobaczyć prace światowej sławy współczesnych mistrzów. Dwie wystawy dzieli 17 km, czyli 20 min. jazdy samochodem.
W sumie przedświąteczne iluminacje tej zabytkowej części stolicy są udane. Jarzą się chyba milionami energooszczędnych żaróweczek. Oświetlone są też niektóre budynki, przede wszystkim oba hotele: Bristol i Europejski.
Powodzie występowały tu najczęściej pod koniec czerwca i pod koniec lipca, stąd ich nazwy – „Świętojanka” i „Jakubówka”. Były wywołane opadami deszczu. Wiosenne, związane były z topnieniem śniegu, a zimą powodowane przez zatory lodowe.
Za Szuminem Bug zaczyna swoje Wielkie Koło. Na lewym brzegu podmywa piaszczystą skarpę porośniętą sosnowym lasem. To bardzo ładne miejsce, warte postoju i spojrzenia z góry na rzekę.
Po z górą 200 latach "Jeździec polski", zwany też "Lisowczykiem" wrócił na krótko w miejsce, w którym stanowił jeden z najcenniejszych obrazów w zbiorach ostatniego polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
W latach 60. XX w. na północnym ramieniu wydmy Łużowa Góra rozpoczęto budowę obiektów, które miały być kwaterą dla dowództwa Układu Warszawskiego na wypadek wojny atomowej.
Przez większość swego życia sosna była bezimienna. Dopiero 2016 r. nazwano ją Wszebora. To staropolskie imię żeńskie, które może oznaczać tę, która zawsze staje do walki.
Świąteczne iluminacje warto oglądać przede wszystkim na Trakcie Królewskim. Niestety, w bieżącym roku tylko od Starego Miasta, przez Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat, do Ronda de Gaulla. Dalej na południe – już ich nie ma.