Spichlerz jest budynkiem unikatowym, przetrwał bowiem do naszych czasów w stanie niezmienionym. Stoi samotnie jak palec na skraju podwórza, mając „za plecami” niegdysiejszy park dworski.
Woliński Park Narodowy obejmuje m.in. malowniczy odcinek polskiego wybrzeża klifowego, lasy bukowe, ciekawą wsteczną deltę rzeki Świny z archipelagiem wysp i otaczającymi ją wodami Zalewu Szczecińskiego.
Choć moja droga wiedzie obwodnicą, postanawiam zajechać do miasteczka. Parkuję na niewielkim rynku, takim trochę szerszym placem przy drodze, która kiedyś wiodła przez miasto. Po zamku nie ma dziś śladu. Najważniejszym zabytkiem jest gotycki kościół z 1510 roku.
Wiosną 1945 roku trzy czwarte zabudowy zniszczyła Armia Czerwona, czy to w czasie walk, czy po – grabiąc, paląc i rabując. Ruiny rozebrano zaledwie w latach 60 i na dobrą sprawę wtedy dopiero uporządkowano miasto.
Kościół został przebudowany w roku 1732 r. po zniszczeniach spowodowanych uderzeniem pioruna. Wtedy to pochylono wieżę w kierunku zachodnim, aby uodpornić ją na silne wiatry zachodnie.
Wiele osób, mieszkańców miasta i turystów, jadących wzdłuż lewego brzegu Odry przez północne rubieże Szczecina, nie spodziewa się natknąć na coś szczególnego, bo te rejony mają wiejsko-miejskie (robotnicze) oblicze...
Do dębu można dojść od stacji kolejowej Bagicz. Jest tu mały parking i tablice informacyjne z mapą. Znaki niebieskiego szlaku prowadzą stąd do Bolesława (1,2 km). Dalej można jeszcze powędrować tym samym szlakiemw głąb lasu, gdzie rośnie nieco młodszy dąb Warcisław.
Wysoka wieża, zanim wybudowano wspomnianą latarnię w sąsiedniej wsi Gąski, stanowiła punkt orientacyjny dla żeglujących na Bałtyku. Wieś leży bowiem zaledwie trzy kilometry od brzegu morza.
Kościół zbudowany został w XIV w, a więc jeszcze przed Reformacją. Jest murowany z cegły o układzie wendyjskim i gotyckim oraz z kamieni polnych. Do wnętrza wchodzi się przez portal ostrołukowy. Zachowały się tam barokowe elementy wystroju.
W Dominikowie tak się zdarzyło, że usuwane fragmenty wyposażenia, które ktoś wyrzucił, ktoś inny podniósł i przechował na strychu, czy w stodole. I wróciły na swoje miejsce...