Kto pokona 206 stopni i wdrapie się na wieżę, zobaczy na północy morze. Ku wschodowi jego brzeg zaznaczy biała linia piaszczystej plaży, z gęstym grzebieniem falochronów zrobionych z powbijanych w dno drewnianych pali oraz niewielkie molo.
Strzeliste sosny i dęby, niewyobrażalnie leciwe brzozy i świerki. Między nimi młodszy drzewostan, powykręcany w wyniku trudnej walki o przetrwanie na bagnistym podłożu. W poszyciu dominują paprocie, niektóre przewyższające wzrostem człowieka.
Skąd kreda na Wolinie? Prawdopodobnie ogromny jej płat porwał skądeś lodowiec skandynawski i przyniósł aż tutaj w czasie ostatniego zlodowacenia. Taką oderwaną płytę geolodzy nazywają porwakiem. Ta jest porwakiem kredowym.
Czterokilometrowa ulica Grunwaldzka w sezonie płynie nieprzerwanym potokiem ludzkim. Jest tu wszystko, czego wczasowicz zapragnie: od świeżej ryby, po chińską tandetę. Malarze malują portrety, uliczni artyści chwalą się tym, co potrafią najlepiej.
Natura poskąpiła położonemu na 15-metrowym klifie Rewalowi łatwego zejścia do morza. Trzeba jednak przyznać, że położenie na wysokim brzegu wykorzystano tu jako atut miejscowości.
Może niedawna wizyta w niemieckich kurortach tuż za miedzą – czystych, bogatych, eleganckich – spowodowała, że perła polskiego wybrzeża sprawiła na mnie przygnębiające wrażenie…
Były tu trzy stanowiska. Teraz pozostałości tych konstrukcji wyrzutni można oglądać na wzgórzu ponad drogą. Warto tam się wdrapać także po to, by zobaczyć ładną panoramę rozlewisk Świny.
Szczyt porastają krzaki, a nawet spore drzewa, w dodatku ścieżka oznaczona strzałką z napisem „punkt widokowy” – prowadzi w maliny. Przy odrobinie dobrej woli znajdziemy jednak prześwity z widokiem na wody Zalewu i trafimy do posągu Trygława.
Ledwie wkroczymy na alejkę poddamy się urokowi tego miejsca, którego nie wytłumaczymy ani grą światła przebijającego się z trudem przez korony drzew, ani obecnością zamkniętej – najpewniej – świątyni.
Sponad klockowatego bloczyska wystaje nieśmiało trapezowaty hełm okrywający wieżę katedry. Trudno się oprzeć wrażeniu, że socjalistyczny architekt bardzo się starał oddzielić od miasta siedzibę pomorskiego biskupstwa.
